wtorek, 2 sierpnia 2011

gosposia

Zewsząd wysypuje się przywieziony z wakacji piasek. Drugi dzień rozbrajam  kolejne torby jak miny porozrzucane na tych ruchomych piaskach. Mój inwentarz imponuje asortymentem z odległych od siebie dziedzin. Nigdzie jednak ani śladu spakowanych klamerek do prania. Sabotaż mojego perfekcjonizmu?

Piąta pralka kończy bieg i prosi, by ją oszczędzić - w końcu w każdej chwili może spaść deszcz tego lata, więc po co prać więcej.

Za dwie godziny przybywają teściowie, znaczy prawowici gospodarze tego miejsca. Mam wiele pomysłów, wśród nich ten, by zamknąć swój pokój i udawać, że jest czysto. Ale nasze rzeczy rozlazły się po całym domu i urągają pedanterii właściwej dobrym gospodyniom. Myślę, gdybym stąpała nogami mocniej po ziemi, może też udało mi się zamykać powieki, z lubością myśląc o odprasowanych koszulach, skulkowanych skarpetkach, zamiecionym obejściu. Jakoś jednak ciągle nie mogę dobić do peletonu perfekcyjnych pań domu, wlokę się w ogonie.

A teraz idę kontynuować podejmowane od rana wysiłki porządkowe. Przywrócić temu miejscu nieskazitelny ład - to jak pozamiatać plażę z piasku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz