Ze wszystkich rzeczy przemijających na ziemi zostaje jedno - pisanie. Najbardziej przy-jaźni, najbliżej, pod ręką. Ilekroć Simon and Garfunkel śpiewają mi swoje "hello darkness my old friend", one zjawiają się znowu.
Taką mnie zastanie Pan Jezus w Niebie, gdy zajdzie do mojej chatki. Z wypiekami, ze wzrokiem który potrzebuje chwili, by wrócić do tu i teraz od wiecznego i wiecznie zajętego pióra.
"Co napisałaś?" - zapyta, choć przecież wie, i uśmiechnie się.
Ja też się uśmiechnę i powiem: "znowu jakieś słowa".
A On bardzo dobrze zrozumie, bo na początku też był Słowem.
I tak sobie wypijemy herbatę i posiedzimy, patrząc jak słowa ulatują za okno ku słońcu, jak ptaki, by stać się gdzieś życiem.
--Sent from my iPhone
:)
OdpowiedzUsuńgrypa
Witaj Grypo :)
UsuńLubię Cię czytać...
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńŁadne...nareszcie ptaki jakieś wypuszczone:)) Argilla
OdpowiedzUsuńNo właśnie aż się dziwię :)
Usuń