piątek, 21 lipca 2023

Po przecinku

No więc wydawało mi się, że tu zapadła kropka.

Może jednak przecinek to był.

Podczytuję okruchy swoich dni, z których nie zapamiętałabym nic, gdyby nie ten pamiętnik.

Nie wiem, czy był tu ze mną czuły narrator, czy jakiś inny, ale pozbierał do ręki mnóstwo tego wszystkiego, co wypełnia większość codzienności, a co wpada bezpowrotnie do czarnej dziury bezpamięci, pochuchał na to, pocałował i nadał temu znaczenie. 

Dziś mogłabym napisać, że gdy stukam na klawiaturze ścigając się sama ze sobą chyba z przyzwyczajenia - ręce pachną mi (synek w takich chwilach mawia, że śmierdzą) ogórkami małosolnymi, sięganymi do kanapki z wielkiego słoja.

Kto za pięć lat będzie pamiętał, że zjadłam dziś ogórki, martwiłam się dużo na zapas, albo że ba szczęście wstrzymałam się od działania, które pochłonęłoby masę mojej energii?

Nikt. 

Także ten. Grzybek (ma już ze 180 cm wzrostu, ale przecież nie stał się "Grzybem") napalił w zepsutym  piecu, byśmy mieli ciepłą wodę. Pora najmłodszych zaganiać do kąpieli. I siebie też. 

I zapach ogórków, który przeminie z dzisiejszym lipcowym ochłodzeniem, a w moim brzuchu zrobi się miejsce na kolejne zmartwienia.

Ach.