niedziela, 27 marca 2016

na serio


Powinien zamknąć się w sobie. Według normalnej kolei rzeczy po czymś takim to tylko już PTSD, stres pourazowy nawet po tamtej stronie, do końca życia wiecznego. Bo choć barokowe i tkliwe obrazki drogi krzyżowej nam wszystko zamieniają w cukierek, przecież nie tylko padł ofiarą torturowania, ale i krańcowego jakiegoś psychicznego znęcania się. To jakby kazać skatowanemu człowiekowi wnieść na plecach własną szubienicę, albo rozebrać do naga, opluć i na oczach tłumu kazać kopać własny grób.

A On wraca. Wraca w miejsce, od którego powinien uciekać, gdzie pieprz rośnie, bo jak nas zbili w ciemnej ulicy, to tam już nie chodzimy. Wraca po przejściach, które nie zrobiły z Niego gorzkiego i przegranego samotnika, w kim odwet by kipił i wylewał się na kogo popadnie. Ta miłość, która Go zaprowadziła na szczyt, teraz mówi: "Nie bój się" obok pustego grobu. "Idziemy razem, bo ja już przeszedłem wszystko, co można było przejść".

Co za optymizm, co za wiara w człowieka, co za niezniszczalna pogoda. Co za miłość zupełnie na serio i nieodwołalnie.

Wchodzę w to. Normalnie w to wchodzę.

wtorek, 22 marca 2016

niespodziane skutki grypy

Grypa przeorała wszystkich nas po kolei, poza Boskim Andym.

Wizja leżenia przez trzy doby plackiem byłaby całkiem tego, gdyby nie trzydzieści dziewięć (a farenhajta jeszcze więcej) oraz ból wszystkiego. Mięśni oddzielających się od kości, kości oddzielających się od stawów, uszu i głowy, przez co spędzam trzy dni w domu także w czapce zupełnie nietwarzowej i myślę, obym nie została w pamięci dzieciom taka kompletnie zaniedbana. Dreszcze naprzemiennie z siódmymi potami przedzielała donoszona co chwila przez Boskiego herbata. Na wagę złota zwłaszcza termos z miodem i cytryną, który do rana trzymał gorąco. Dla przykładu, to samo powtórzone przeze mnie na drugi dzień, dało o piątej rano zimną ciecz bez smaku. Boski jako pielęgniarz przebija wszystkich sanitariuszy świata.

Dodatkowo Andy z powodu wymuszonej na mnie izolacji zdoałał odcycać Plusa. Plus bowiem od urodzenia trzynaście miesięcy temu niezmiennie budził się co godzinę, góra dwie, i udawał, że jest noworodkiem. Z Boskim zaczął spać jak kamień całą noc. Pierwsze doświadczenie braku przerwy przez sześć godzin z rzędu sprawiło, że rano zaczęłam się szczypać. Miałam bowiem wrażenie, że tej nocy przespałam sto lat i całe królestwo musiały spowić pajęczyny oraz dziko rosnące różane krzewy.

Odsypiam nadal. Z powodu przewlekłej awarii komputera, która przyczyniła się do odwyku od pracy nocnej, wieczorem siadam na kanapie z książką o charakterze kryminalnym i po godzinie okazuje się, że śpię tamże.

Salander leży w szpitalu, Kalle Bomkvist zbawia świat artykułami w czaspośmie, podziwiam tłumaczenie ze szwedzkiego na angielski. Dla samych zdań mogę siadywać na kanapie i z zadowolenia zasypiać.

Plus po moim powrocie do świata żywych przeszedł moją grypę w półtora dnia. Następnie zdoałał przycycać się z powrotem. Ale noce ocalały.

sobota, 5 marca 2016

wieczór autorski

I znowu jadę. Jadę teraz na zakup. Jadę po ciuch jakiś, bowiem jutro wieczór. Pierwszy w życiu wieczór autorski z popełnioną książką. Drugi Autor nie ma problemu tej natury, bo zawsze chodzi w jednym i tym samym ciuchu, a jak się mu skończy, to bierze nowy taki sam. Co za w rzeczy samej wygodnie rozwiązanie.

Zostawiam dom pełen kłopotów zdrowotnych na chwilę tylko, wierząc, że system się z powodu tej wycieczki nie załamie. Myślę, wezmę coś generic, coś na każdą odświętną okazję. Potem że nie, bo generic jest bez osobowości, więc bardziej coś oryginalnego. Ląduję tradycyjnie w sklepie second hand, pamiętając, że spotkanie w Warsaw na szczycie tłumaczyłam w sukience za sześć złotych, z dołem co się popruł po przeróbce klejonym taśmą dwustronną, i nikt absolutnie nie wiedział, że koszt elegancji tak niski.

Łowy są niezwykle owocne i bogate w gratisy z powodu ilości nabytych sztuk. Wracam i prezentuję rodzinie, jak uczestnik mam talent. Boski Andy natychmiast robi się śpiący (Gośka, każ mi coś robić, a nie siedzieć i patrzeć), zaś Skakanka kręci głową. Pewnie będzie jak zawsze, pewnie włożę czarną bluzkę, tę, co się w niej czuję najlepiej. Pewnie ciuch to rzecz drugorzędna. Pierwszorzędna to ta, że książka z kraju marzeń przeszła w rzeczywistość.

I choć tak ogromnie osobista, o której mogłabym opowiadać godzinami, stanie się doświadczeniem Czytelników.

To jest, proszę Państwa, niezwykłe absolutnie i jeszcze nie umiem o tym mówić językami.

W międzyczasie problemy zdrowotne w domu okazują się brać kolejny zakręt i pora zbierać na niego wszystkie siły.