niedziela, 7 maja 2017

Downton Abbey

Przechadzamy się po pokojach, których jedynym celem jest: żeby Ci było wygodnie. Żebyś od otwarcia oczu na widoki przez ogromne okna do ich zamknięcia i przyłożenia głowy do miękkiej poduszki czuła się zaopiekowana. Żeby na wszystko było miejsce: na bezruch patrzenia w dal, na spokój zbierania myśli, na czytanie słów, na pisanie listów, na sen, którego nie przerwie żaden koszmar, wpuszczony nieopatrznie we własne granice. To przestrzeń prywatna doprowadzona do optymalnych wymiarów, gdzie okno i lustro powiedzą Ci wszystko, co najważniejsze: istniejesz, jesteś kimś ważnym i pięknym, ten cały widok, od którego kręci się w głowie, Ktoś stworzył dla Ciebie. Przestrzeń, którą zajmujesz, nie jest przypadkowa i zabrana komuś innemu, ale Twoja. Możesz położyć się na wykładzinie, która ma grubość materaca wysokiej klasy, możesz deptać po trawie. Możesz się rozsiąść. Możesz leżeć na dowolnym miejscu łóżka. Możesz przekręcić klucz i nikt nie wejdzie na Twoje terytorium z żadną zbyt wymagającą, niemożliwą prośbą; niczego nie wymusi w imię ratowania świata, nie przebije się przez Twoje "nie", które wypływa z siły Twojego "tak" dla tego, co najbardziej bliskie, drogie i Twoje.

Komnata tych gabarytów - to zarazem "gotowalnia": miejsce, by zebrać siły na to, co dalej, na dobro sprawione w spotkaniu z drugim, na dar, na kontakt, na bycie razem z innymi.

Zachwyca mnie ta przestrzeń pokoi na galerii wokół położonych niżej jadalni i bawialni.  Z tego, co prywatne, wypływa dopiero to, co wspólne. Fizycznie narysowane granice dawnej etykiety, które straciliśmy z dzisiejszym wymieszaniem public & private.

Bliźniak, który mi powiedział, "jedziemy tam jutro", nie wiedział, jak ogromnie tego potrzebuję. Dom otwierany dla zwiedzających kilka razy w roku - akurat był dostępny. 

Pocieszam się, że sobota w Highclere Castle (zamkiem pożyczonym dla potrzeb "naszego" z Bratem serialu) wyglądałaby już mniej szałowo, gdyby tam zamieszkać na stałe. Ale wyobrażam sobie, że tam łatwiej znalazłabym te potłuczone części siebie, które zostały we mnie po ostatnich trudnych wydarzeniach zawodowych. Wszystko z perspektywy tych okien i galerii stałoby się odległe i mało ważne. Zmniejszone, czarnobiałe, oddalone, zostawiające mnie bezpieczną i kochaną, niezdolne zabrać mnie sobie samej. 

Szukam tej przestrzeni rekonwalescencji gdzie indziej. Łatwiej byłoby mając choć jedną komnatę na galerii, ale zawsze można zbudować ją w sobie.

--Sent from my iPhone



















--Sent from my iPhone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz