Gdy wychodzę do lekarza zakaźnego od chorób od kota, kot wpada do klopa. Cudem ratuje swoje życie i wstrząśnięty biega po domu. Wsadzam go do wanny i myję szamponem do włosów yves rocher, podczas gdy kocię wbija się pazurami w moją wyjściową sukienkę, usiłując ratować życie po raz kolejny. Walkę wygrywam.
Wybiegam z domu mokra, bez teczki z wynikami, bez auta, bo Boski zapomniał i dopiero nadjeżdża. Pani doktór kotów nie lubi i każe wyrzucić.
O piątej rano Grzybek zaczyna wymiotować. O 14:30 Skakanka z kolejnym chirurgiem widzi się w sprawie złamania ręki lub nie.
W siódmych potach na moim legowisku na podłodze odmawiam wszystkie znane mi modlitwy, choć idzie ciężko. Rozmyślam, czy Plus chorując ze mną czuje się równie źle, czy choć trochę lepiej, i że mogło być gorzej, chyba że dolegliwości z Grzybka przejdą i na mnie. Jestem jak jeniec wojenny, repatriant, siedem nieszczęść. Nie reaguję na wygórowane oczekiwania, rozpoczęłam strajk okupacyjny w obronie Plusa. Momentami przechodzący w głodówkę, gdy trudno zebrać siły celem udania się do kuchni.
Choć kluczowi dla poprawy kondycji psychicznej i rozwiązania problemów dużego kalibru ludzie nie mają czasu ani możliwości, od tak wielu osób otrzymuję znaki wsparcia, że pozostaje mi tylko bardzo podziękować. Dziękuję. Uczę się od Was.
Współczuję szczerze. Podejrzewam, że Plusowi lepiej niżTobie. I mam nadzieję, że ręka niezłamana. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńdramat w trzech aktach obyście wszyscy wyzdrowieli
OdpowiedzUsuń