wtorek, 9 września 2014

kocie życie

Jak cudownym stworzeniem jest dziki kotek. Mały jak trzy grosze, łazi po kątach, bryka w czeluściach, wynosząc na sobie kurzowe trofea.

Gdy człowiek ma wrażenie, że koniec jest bliski, choć to tylko jakaś grypa, i leży na podarowanym materacu na podłodze, wśród stert wszystkiego, bo wyprowadzka, kotek skrada się niespodzianie wylizać mi twarz mokrą od łez. Wszelkie normy bakteriologiczne mając w nosie.

Kotek nie udaje, że kocha za coś więcej niż jedzenie i picie, więc wszystko jest jasne. Taki powiedzmy sobie deal. Nic nie trzeba od niego oczekiwać ani wzajemnie. Wtula się w dres i iska go, mrucząc przeokropnie, bo pamięta, że istnieje instytucja matki i instynktownie mu jej brak. Więc użyczam ja, użycza Skakanka, żeby nie miał emocjonalnych deficytów. Bycie matką zastępczą nie jest bardzo obciążające. Gorzej trochę z kuwetą.

Nocą śnię koszmary, że Plusowi w brzuchu dzieje się krzywda.

Gdy ja na posłaniu Łazarza pobieram korepetycje z samo(nie)wystarczalności, Boski Andy dwoi się i troi. Skakanka ma podejrzenie złamania ręki, zaczęły się wywiadówki. Kampania wrześniowa trwa.

6 komentarzy:

  1. Trzymajcie się dzielnie!!!! I zdrowo... Pozdrawiam z pamięcią

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest niesamowite jak zwierzęta wyczuwają że komuś jest naprawde źle na sercu że boli go gdzieś głębiej niż to widać bo doli dusza... złamanie ręki ojej... a coś to się stało czyżbym cos przegapiła?

    OdpowiedzUsuń
  3. myślimy o Was i pamiętamy! :***

    OdpowiedzUsuń