sobota, 18 października 2014

faza transformacji

Miały być okruchy, a walają się tu wszędzie koty. Koty z kurzu. Spodziewanie się, że faza transformacji rychło się skończy, i czekanie z pisaniem na ten moment może być zgubną taktyką. Jesień zagląda w nowe okna i mówi: nie piszesz nic o mnie, zajęta taka. A przecież pisanie zawsze było jedyną dostępną formą zatroszczenia się o siebie. Mój wewnętrzny pisarzyk skurczył się jak zagłodzona sierotka. Może trzeba tylko wpuścić jej trochę światła i uśmiechnie się w końcu.

Faza transformacji wczoraj jechała 7 godzin polskim busem z Plusem, który darmo wołał o dopływ powietrza i zastanawiałam się, czy zacznę mu tlen fotosyntezować. I jakie ewentualne skutki niedotlenienia na rozwój mięśni czy komórek nerwowych. I że kobiety na wojnie miały trudniej.

Faza transformacji siedzi na fotelu, a wszędzie jak okiem sięgnąć leżą schody. Których montaż dzisiaj. Wyrwało gdzieś drzwi od szafek od kuchni, ale jest już kran. Na dworze deszcz jesienny rozpuszcza wielkoformatowe kartony, złożone na niebyłe i niedoszłe ognisko.  Ja nie znalazłam zapałek, a sąsiad czasu i tak nam zeszło. Może wynaleźliśmy własnie kartonowy nawóz pod trawę, którą może się uda na wiosnę.

Faza transformacji wraca z Boskim na wieś o dwudziestej i piorunem kulistym obraca nowe pokoje dzieci w stare pobojowisko. Może jeszcze tylko trzeba dostawić nową półkę albo wynieść stary stolik na graty. Może z czasem minie przyzwyczajenie szukania "skarpetek na dziś" w kartonie.

Może.

Kontrola nad rzeczywistością w rzeczy samej może ograniczyć się w tej chwili do okienka edytora tekstu.


2 komentarze:

  1. Nawet jeśli to tylko to okienko... zawsze jakieś pole do kontroli.
    A jak już minie ta faza to będzie pięknie...
    7 godzin w PB - współczuję Wam obojgu, 5 wytrzymuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było bowiem opóźnienie z powodu piątkowego korka. Następnym razem pociąg. Lub samolot :)

      Usuń