Cieszę się, bo dopominała się ta wizja przyszłości o istotne uzupełnienie. Wiedziałam o tym od początku i pisałam jakby z premedytacją. Mam na myśli fotele te dwa ogrodowe, proste wielce. Bo się pisaniem przed ludźmi w wieczności zabarykadowałam, wierząc, że tak będzie dla wszystkich najbezpieczniej. Można w takim pustym domku w wieczności chodzić bez plastrów, by rany, których sobie człowiek przyspożył przy pomocy innych, ale jakże często sam na własne życzenie, mogły swobodnie przysychać, jak nikt nie widzi.
A przecież w moim życiu tych ludzi ważnych i bardzo ważnych, i bliskich, od rodziny począwszy, jest tak wielu. Że znoszą trud wspólnej drogi z moim nieposkładaniem - może tak to właśnie ma być. Że nie sami w bezpiecznym towarzystwie liter, ale z tymi, co nam pomogą kuśtykać z gipsem na nodze czy barku, w bezpbrzeżnych pokładach wyrozumiałości i współczucia dla kondycji bardzo niedoskonałej.
Bratek mówi, że kiedyś na emeryturze zrobimy razem jakiś projekt, ja z liter, on z obrazów. Byłabym zaszczyzcona, bo takie oko i takie szkło to tylko on.
Tych projektów na emeryturę mam już sporo i nie mogę się doczekać. Teraz to tylko jakoś by trzeba się szybko zestarzeć.
Jakie piękne zdjęcia. I te tu i te w Otwartych Oczach (swoją drogą to mi brzmi po polsku jak nazwa z Kiplinga albo i z Agaty Christie).
OdpowiedzUsuńMyślę, że starość nadchodzi niespodziane, po cichutnu... Tęskniąc za nią stracimy hic et nunc...