piątek, 28 listopada 2014

balans

Wstaję ogarniać dzieci wcześnie, bo jak się nie wyjedzie o 7:10 do miasta, to przepadł w korku. Piorę rzeczy, które kot obsikał, przedzierając się przez stosy innych nieobsikanych. Wstawiam na kuchnię, wycieram, podnoszę, starając się nie zgnieść Plusa. Potykam się o umywalkę z łazienki, którą wczoraj hydraulik bezceremonialnie rozpruł, by naprawić pękniętą w ścianie rurkę. Całą podłogę w salonie wypełniają gazety na rozpałkę i nie ma kogo zapytać, kto to zrobił i po co. Firanki składam do szafki z powodu braku wiertarki, operatora wiertarki i karniszy. Może za dwa lata do tematu wrócimy jakoś. Śniadanie jem na stojąco, żeby zdążyć, ale minęły już dwie godziny działań celowych, i już nie zdążyłam.

Plus kopie i mówi, siadaj. Powinnam wyłączyć maile, powinnam się nie denerwować. Powinnam patrzeć za okno i książkę pisać o work-life balance, o równowadze, o życiu zharmonizowanym z pracą, popijając wodę i słuchając Bacha., żeby Plus miał ciekawe życie wewnętrzne. Ale nie mamy sprzętu muzycznego, gdyż 40-letnia unitra się w nowym domu nie mieści.

Work-life balance to taniec na linie z ciężarkami po obu stronach. I z przodu. Łyżwiarstwo ogromnie figurowe w już prawie 8. miesiącu życia Plusa. Sztuka misterna. Łatwiej byłoby od razu na emeryturze.

3 komentarze:

  1. Wolny czas na emeryturze to ułuda. Dasz radę. Jesteś mistrzynią jazdy na lodzie.Sztuki misternej przeplatanej miłością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Często moje myśli biegną w Waszą stronę... :)
    Brzmi to wszystko ... pięknie :) choć trudno....
    siły posyłam z odległości! :*****

    OdpowiedzUsuń
  3. to dopiero rozgrzewka :) przed Wami jeszcze pisanie maili jedną ręką, robienie ciasta jedną ręką, sprzątanie kuwety jedną ręką.
    okazało się, że ta druga ręka jest tylko zapasowa :)
    buziaki od Sary dla Plusa

    OdpowiedzUsuń