Wstaję ogarniać dzieci wcześnie, bo jak się nie wyjedzie o 7:10 do miasta, to przepadł w korku. Piorę rzeczy, które kot obsikał, przedzierając się przez stosy innych nieobsikanych. Wstawiam na kuchnię, wycieram, podnoszę, starając się nie zgnieść Plusa. Potykam się o umywalkę z łazienki, którą wczoraj hydraulik bezceremonialnie rozpruł, by naprawić pękniętą w ścianie rurkę. Całą podłogę w salonie wypełniają gazety na rozpałkę i nie ma kogo zapytać, kto to zrobił i po co. Firanki składam do szafki z powodu braku wiertarki, operatora wiertarki i karniszy. Może za dwa lata do tematu wrócimy jakoś. Śniadanie jem na stojąco, żeby zdążyć, ale minęły już dwie godziny działań celowych, i już nie zdążyłam.
Plus kopie i mówi, siadaj. Powinnam wyłączyć maile, powinnam się nie denerwować. Powinnam patrzeć za okno i książkę pisać o work-life balance, o równowadze, o życiu zharmonizowanym z pracą, popijając wodę i słuchając Bacha., żeby Plus miał ciekawe życie wewnętrzne. Ale nie mamy sprzętu muzycznego, gdyż 40-letnia unitra się w nowym domu nie mieści.
Work-life balance to taniec na linie z ciężarkami po obu stronach. I z przodu. Łyżwiarstwo ogromnie figurowe w już prawie 8. miesiącu życia Plusa. Sztuka misterna. Łatwiej byłoby od razu na emeryturze.
Wolny czas na emeryturze to ułuda. Dasz radę. Jesteś mistrzynią jazdy na lodzie.Sztuki misternej przeplatanej miłością.
OdpowiedzUsuńCzęsto moje myśli biegną w Waszą stronę... :)
OdpowiedzUsuńBrzmi to wszystko ... pięknie :) choć trudno....
siły posyłam z odległości! :*****
to dopiero rozgrzewka :) przed Wami jeszcze pisanie maili jedną ręką, robienie ciasta jedną ręką, sprzątanie kuwety jedną ręką.
OdpowiedzUsuńokazało się, że ta druga ręka jest tylko zapasowa :)
buziaki od Sary dla Plusa