Czytam szwedzki kryminał. Po Świętach w Hedestad też spadł śnieg i jest minus piętnaście. Co za zbieżność. Popijając ciepłą kawę zbożową, którą Boski kupił w smaku czekolady, dobrze rozumiem, że Mikael Bloomkvist z okazji pogody zamierza sprawić sobie kalesony i ciepłe buty.
Nie pamiętam, kiedy czytałam dla przyjemności. Ostatnio głównie poradniki na temat komunikacji, zwłaszcza gdy w moim work oraz life porozumienie przestawało być możliwe. Jestem tępawym uczniem w tej dziedzinie i chętnie wracam do starych błędów. Drogi na skróty kuszą prostotą i dosłownością formy.
Boski mówi, że jako prywatny coach miałabym dużą rotację klientów. Kto chciałby usłyszeć bowiem, Program 1, temat 2, akapit 5, ty świnio i chamie. Mimo iż takiej scieżki zawodowej dla siebie nie widzę, książki o dialogu i rozwiązywaniu konfliktów leżą wszędzie. W teorii jestem równie słaba, jak w praktyce.
Kryminał ma aż trzy części, a po śmierci przedwczesnej autora, ktoś napisał jeszcze czwartą. Cieszę się bardzo z tej perspektywy. Chcialabym tylko, by mi ktoś wyliczył, z jaką prędkością trzeba to czytać, by Wielkanoc w fabule pokryła się znowu z naszą.
--wyslane z fotela w czasie karmienia Plusa
--wyslane z fotela w czasie karmienia Plusa
Przeczytałam w zeszłym roku.Trzy tomy w cztery dni ferii. Byłam bezrobotna, dzieci z dziadkami na wyjeździe, kto w tym czasie obiad i sprzątanie i czy w ogóle? - nie pamiętam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
grypa
Wiadomo. Gotował Mikael Bloomkvist, Salander i czasami pomoc kuchenna Henrika Vangera. ;)
UsuńSmakowicie brzmi ten kryminał..
OdpowiedzUsuńOj tak, oj tak.
Usuń