Wieczorem, gdy na budowie spokój, na górce piachu przysiada wielka sroka. A obok przecież ma bez, fioletowy przez tak krótką tylko chwilę w roku.
Przez okno w domu za miastem, co chwilowo jeszcze jest pustostanem wypełnionym tylko naszymi marzeniami, widzę górkę porośniętą chwastem. Mogę stać i patrzeć. Mogę kontemplować rzeki wylane wokół fundamentów i splątane drogi żółtych rur drenażu. Bezradnie z miarką stojąc, samym bezbrzeżnym zagubieniem w metrach wzywam chyba na pomoc naszego sąsiada, choć przecież chcę sama. Rysuje rzut przyszłej łazienki w perspektywie. Perspektywa się nam nagle zmieniła. Radykalnie.
Gdy dnia końca jeszcze ciągle nie widać, kafelkuję sobie słowa. Jak szumią, to się człowiek uspokaja i bliżej do tej ciszy, w której można się przywitać z samą sobą. Przerwa moja taka na papierosa. Bibułka ze zdań, niejednokrotnie złożonych. Czytelnik niech wybaczy, ja przed dzianiem się próbuję się w nią schronić.
zmieszczę się z Tobą w tej bibułce?
OdpowiedzUsuńChodźmy razem na papierosa :)
Usuńwyciągnij z tej bibułki siły do działania .... :***
OdpowiedzUsuńo tak :)
Usuńmnie też zalewa
OdpowiedzUsuńz tysiąca rzeczy do zrobienia dzis wyciągam na chybił trafił cztery i robię
uściski
do zo
cieszę sie, że tak szybko to "do zo" nam się udało zrealizować :)
UsuńCzyli udało się :) Niech się udaje wszystko, co zbliża do tej "ciszy, w której można się przywitać z samą sobą" - w niej łatwiej spojrzeć w siebie z perspektywy Boga. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńUdało się :
Usuńtak, Jego. Ale najpierw siebie, potem zaraz siebie w Nim.
To właśnie miałam na myśli, Okruszyno.Wszystkiego dobrego!
Usuń