Koleżanki przyszły wczoraj do Skakanki. Pobyt się udał. Sprzątnęłam część rzeczy niesprzątalnych, w tym home office, doznawszy impulsu gościnności. Reszta mieszkania nadal stawia opór, mówiąc, że ustępuje miejsca trosce o nową lokalizację. Nowa lokalizacja wpisuje w grafik wyprawy za miasto. Zaszywam się w te ciche kilometry tak mocno, że martwię się, czy nie przegapię zjazdu. Z każdym kilometrem ciszej. W tej ciszy coś można ważnego w końcu usłyszeć.
Zabawa dziewczynek w wilki trzy miała antrakt, gdy Skakanka złamała palec u nogi. Potem trwała nadal. Potem było sino. Boski dziś skoro świt na pogotowiu, gdy ja do szkoły.
Wieczorem Grzybek czyta mi do poduszki. Pół godziny. O Robin Hoodzie. A mnie przed oczami staje, gdy z podejrzeniami wszelkich zespołów osuwał się nagle pod wpływem narkozy przez dudniącą maszyną rezonansu, i lekarz wyszedł za mną zapytać, czy nie jest mi słabo, bo tak wyglądam. A potem lata encefalografów, rehabilitacji w ośrodku, w którym oglądał człowiek wszystkie nędze świata. Bo im gorsze choroby, tym na ogół większa bieda i samotność matek.
Więc Grzybek mi czyta, a ja patrzę na jego szczerbate zęby stałe i łzy płyną mi ciurkiem. Samotny i indywidualista w świecie przemyśleń, ale zdrowy jak ryba(k). Wieczorem przy modlitwie prosi, by nie zachorował na raka, bo "Było sobie życie" zna na pamięć i przemyśliwa. I dodaje: "Wymyśliłem szczepionkę. Bo Pan Bóg przecież daje ludziom mądrość przez przysłowia. Śmiech to zdrowie. Czyli szczepionka taka".
Wzruszyłam się. Grzybkiem. Dogadałby sie z moją Najst. K.
OdpowiedzUsuńBiedna Skakanka...
To musimy się spotkać kiedyś :)
Usuńi mnie ciurkiem popłynęły ....
OdpowiedzUsuńdon't cry!
UsuńSkakance zdrówka życzymy! co za pech ...
OdpowiedzUsuńGrzybek... dobrze, że główka mądra.... dobrze będzie... wszystkie nędze świata musnęły go bokiem... :***
Bo po czasie widać, że warto wierzyć, że "wszystko będzie dobrze". Oby umieć wtedy, gdy potrzeba. :***
Usuń