EyesWideOpen ze swoją Magdą i drobiazgiem zabierają mnie na wyprawę literacko-filmową. Zaopatrzeni w sprzęt piknikowy, spieszymy łapać ostatnie chwile dnia. Rozkładamy się na wzgórzu z widokiem na ogromny dwór, gdzie Mr Darcy oświadczał się Elizabeth Bennet. Wokół nas chodzą białe owieczki z czarnymi łbami. Na cześć solenizanta Lesia jemy ciepłą szarlotkę, wyjętą przed wyjazdem z piekarnika. Receptura polska i specjalność domu, ale i placek po przejściach nieuniknionych w okolicznościach pośpiechu przed zachodem słońca. Bartek gra na kobzie repertuar miejscowy i nasz, polski, zmierzając w stronę "Wszystkie nasze dzienne sprawy", im niżej słońce. Gdyby ktoś kilka lat temu zapowiedział nam taką scenerię i fabułę, powiedziałabym, że albo stuknięty, albo reżyser z ogromną wyobraźnią.
Zanim noc jedziemy jeszcze na wzgórza, które w deszczu przemierzała Jane Eyre. Dokopuję się przez te kilka chwil w sobie do miejsca, które nazywamy domem. Jest to miejsce, w którym blisko do pisania. Ogromne przestrzenie i tylko odrobina samotności, jaką rodzi tak daleki horyzont. Po tych fałdach łąk, a potem burych wrzosowisk, spacerują słowa.
Obstawiam, że to Ty jesteś reżyserem z ogromną wyobraźnią :)
OdpowiedzUsuńmmm... ale cudowny piknik :D sama bym chętnie na takim była....
OdpowiedzUsuń