The alertness of early hours. Nie wiem, jak to oddać po polsku. Sen, który czmycha mimo zmęczenia, bo się nowego dnia ze starymi pytaniami bardzo przestraszył. W Barthomley akurat wschodziło słońce i pomyślałam, trzeba zacząć ten dzień oswajać jak drżącego, głodnego wróbla. Słońce wstawało blade, ale przecież już pogodne i odważne. Taktownie i tak bardzo po cichu, by nikogo nie obudzić. We dwoje tylko mieliśmy swoją tajemnicę, że ja patrzyłam na nie, a ono na mnie, przez szybę wiekowego domu, wynajmowanego z majątku angielskiej królowej.
Świt zawisł pomiędzy kompletą, śpiewaną przez rodzinę, u której się zatrzymujemy, a Przeistoczeniem na maleńkim stoliku, ogrodem pełnym słońca i wyjazdem. Poprzedniego wieczora zabrałam ten obcojęzyczny brewiarz ze sobą na górę. Niby wszystkie Psalmy znane, a jednak w nie do końca obcym języku inaczej mówią oczywiste do tej pory słowa. Otwarta na nocnym stoliku książka opowiada: "You will not fear the terror of night". Zawijam się w te wersety jak w kołdrę, w pokoju pełnym gościnnego ładu.
Wszędzie książki. Jedna to "Book With No Name" anonimowego autora. Ale jednak ją napisał. Przychodzi mi na myśl, że nie potrafię pisać już fikcji. Więc poza cienkim opowiadaniem i zaczętymi powieściami nic w tej materii mi się już nie przytrafi. Do niczego nie wrócę. Przez te wszystkie lata pisanie zrosło się z codziennością, tworząc nieporadnik rodzinny, ratując mnie z pola bitwy wiecznej nieudolności. Już o niczym innym niż o życiu nie umiem.
Podoba mi się to drugie zdjęcie bardzo.
OdpowiedzUsuńTylko tam słońca mniej :)
UsuńAle szybek, uroczych, coraz rzadziej spotykanych, więcej :)
UsuńCzytanie Księgi Ksiąg w tym nie do końca obcym języku często otwiera mi oczy.
OdpowiedzUsuńNiech ten czas wypełni Cię siła :))
Pozdrawiam
Myślę, że wypełnił i że będzie teraz bardzo potrzebna. Z pozdrowieniami, Oplus
Usuńi pięknie piszesz o życiu, nie tylko tu :)
OdpowiedzUsuńe tam Dosiu :)
Usuń