sobota, 2 sierpnia 2014

zawód nikt

Trudno się wraca, choć z wielkim impetem przez burzowe turbulencje.

Nie tylko, że tu czeka masa cała. Że jakby mury domu porwało i jest tylko pole namiotowe z krzesełkiem do spania, bo ani wyprowadzeni, ani wprowadzeni w brak podłóg, futryn i schodów. Kładę się spać jak na dworcu centralnym, powoli tracąc wszystkie punkty podparcia.

Zawodowo przechodzę już całkiem do roli "airy nothing" i myślę, że pora dać sobie spokój i przejść na zasłużoną emeryturę. I tam moje punkty stabilizacji są jak piórko na wietrze, pajęczynka obietnic, co się rwie przy zmianie frontów.

I myślę sobie, jak tu żyć, gdy wierzyć nie potrafię nikomu. Taka przypadłość, po życiu przejechanym wielokrotnie przez walec. Potrzebny zakład pracy chronionej, co chroniłby Okruszynę i małego Plusa, nie zaś rosyjska ruletka i tony pracy, która ma się zrobić w zasadzie sama.

W rzeczy samej, nikt mnie nie uratuje.

6 komentarzy:

  1. I myślę sobie, jak tu żyć, gdy wierzyć nie potrafię nikomu ....
    trafiłaś w punkt centralny mojego aktualnego życia.. nie ujęłabym tego lepiej...
    szkoda że i Ty też...
    pamiętam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. a może do nas na wakacje? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ech czasami nie jest aż tak jak by się chciało trafić z pracą jest naprawdę trudno dzie ludzie się szanują a nie tylko kłody pod nogi podkładają...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję. Może po prostu nie powinnam pisać w chwilach słabości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. II tam.Właśnie ,że pisz. W chwilach słabości i mocniejszych także. Po alkoholu i na trzeźwo. Podziel sie z nami, sobie ulżyj, nie zrażaj się. A ludziom tak do końca nie ufaj. No w każdym razie nie wszystkim. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń