wtorek, 12 sierpnia 2014

jak dostałam kota

Kotek wygląda jak Findus z serii Svena Nordquista (TU i TU). Brakuje tylko spodni w zielone prążki.

A było z nim tak.

Mateusz na wsi powiedział Skakance: mamy małe kotki. Skakanka miała obiecanego kota razem z domem. Od jakiś trzech lat znaczy. Boski Andy nie jest miłośnikiem kotów. Poprosiłyśmy: zapytaj rodziców Mateusza, czy kotek jest na wydaniu. Po meczu, gdy poziom endorfin był spory.

Ponieważ niedzielę wieczorem obłożył kontakt z dwiema półkulami (nie mózgu) w czasie możliwym dla jakże różnych stref czasowych, a u Boskiego rozmowa jeszcze ze stolarzem, rano zaś jego odjazd w siną dal pracy, nie wiedziałam, jak przebiegły rozmowy.

Rano dostarczono kota. Wraz z reklamówką sianka.

Telefonicznie ustaliłam z Boskim, iż ustaleń odnośnie dostarczenia nie było. Ale cóż zrobić. Klamka zapadła, kotek u płota.

W ten sposób staliśmy się posiadaczami zwierzęcia typu "pet". Kotek mieszka w przedsionku nie naszego domu na wsi.

Zdaje się, że do naszego gierkowskiego M nie mamy już po co wracać. Być może kotek o wyglądzie Findusa przyspieszył naszą wyprowadzkę o kilka niepodjętych decyzji i kilka tygodni. Życie obecnie możliwe jest w wersji tylko z dnia na dzień, z reklamówką sianka i zapakowanej z domu odzieży. Ciąg dalszy - jaki i kiedy - nieznany. Ale nastąpi.


3 komentarze:

  1. To taki kotek siankolubny? Znaczy, że leży na sianku, a nie, że sianko pojada:)).

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodnie możecie mu zawsze uszyć...

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja sobie myślę, że czasem decyzje się przyśpieszają ;-)

    OdpowiedzUsuń