Najlepsze wifi mam w kotłowni. Z laptopem na skrzynce z narzędziami. Brakuje tu tylko baniaka z wodą z uwagi na temperatury zwrotnikowe.
Kota znajduję wczoraj na półce z ubraniami, które miałam posegregować celem rozpakowania reszty kartonów. Bowiem odzież mam obecnie we wszystkich rozmiarach, stosownie do stanu, jak z trzech osób, nie z jednej. Kot na półce śpi. Potem śpi w kartonie w suszarni, gdzie pranie czeka na składanie. Na białym podkoszulku na wf Grzybka. Dziś śpi na nieuszytych firankach. Zastanawiam się, czy swoją obecnością znaczy miejsca zaległe, czy te, które należy odroczyć na czas bliżej nieokreślony. Śpi i wyleguje się bowiem absolutnie beztrosko.
Do drożdży daleko, jeszcze czekają na nasze spotkanie w sklepie, który wydaje się być na księżycu. Leżą na sklepowej półce równie beztrosko jak kot w firanach. Nieodwzajemniona za nimi tęsknota tylko we mnie. A gdzież do makowców.
Choinka piękna jak las jeszcze goła, ale już w salonie. Gonię lata świetlne, gonię.
Choć postanawiam właśnie, że dla odmiany już nie będę.
Dobrej odmiany.
OdpowiedzUsuńNawet bez makowców :))
i tego się trzymaj... :)
OdpowiedzUsuńBłogosławionych Świąt :****
zdaje się, że mamy duże szanse na spotkanie na Księżycu ;)
OdpowiedzUsuńPięknych Wam Świąt :)
OdpowiedzUsuń