Nastąpił tego lata bardzo szybko. To dopiero drugi dzień wakacji, a ja nie mam sił na więcej.
Posprzątałam z dziećmi wczoraj z grubsza chatę, ale mamy tu jakiś wehikuł czasu rodem z Wellsa, który dzisiaj rzeczywistość przewinął do stanu z przedwczoraj.
Moje zdolności zarządzania narybkiem ujawniają liczne braki. Szczepienie w nich twórczości daje zdumiewające efekty w niektórych momentach - wczoraj zorganizowali występ ich duetu hiphopowego, prezentując niezwykły układ choreograficzny w oryginalnie wykonanych strojach. W innych momentach jakby kulą w płot. Dziś zarobione na pracach domowych minuty spieniężyli na po pół godziny majkrafta. Grzybkowi zombiaki zjadły jedno życie i właściwie załamało go to na cały dzień. Po południu towarzystwo wysłałam do sklepu po sól. Dopiero wieczorem wyplewili sąsiadce pół ogródka, w nagłym przypływie dobroczynności, nie widywanej w chwastowisku przydomowym. Do końca jednak stracone z ręki pigmana życie kładło się cieniem na samopoczuciu starszego syna, mimo wszechstronnego omówienia tematu i sprowadzenia go w końcu do zjawisk humorystycznych.
A przecież cały wysiłek moich z nimi wakacji ma służyć temu, by nie doszło nigdy do scen takich jak ta:
Co piszę resztkami punktów mocy, życie bowiem na dzisiaj moje też jakby wyczerpało się w okolicach dwudziestej pierwszej i jadę na oparach. Ale przecież to tylko wakacje!
jak dobrze rozumiem tę notkę ;) z okazji pobytu koleżanki dziewczyny zapomniały na chwilę o komputerze i majnkraftach wszelakich... ale wiem, ze ten temat wróci baarrddzzzooo niedługo....
OdpowiedzUsuńDopiero dziś do mnie dotarło że oto Grzybek jest Starszym Synem ... pięknie :)
Uściski dla Was :****
to Wy juz zaraz tez w składzie poszerzonym po tej stronie brzucha :)
OdpowiedzUsuńjuż za chwileczkę już za momencik :)
Usuńale ten czas leci.. :)