wtorek, 30 czerwca 2015

kryzys 30 kilometra

Nastąpił tego lata bardzo szybko. To dopiero drugi dzień wakacji, a ja nie mam sił na więcej.

Posprzątałam z dziećmi wczoraj z grubsza chatę, ale mamy tu jakiś wehikuł czasu rodem z Wellsa, który dzisiaj rzeczywistość przewinął do stanu z przedwczoraj.

Moje zdolności zarządzania narybkiem ujawniają liczne braki. Szczepienie w nich twórczości daje zdumiewające efekty w niektórych momentach - wczoraj zorganizowali występ ich duetu hiphopowego, prezentując niezwykły układ choreograficzny w oryginalnie wykonanych strojach. W innych momentach jakby kulą w płot. Dziś zarobione na pracach domowych minuty spieniężyli na po pół godziny majkrafta. Grzybkowi zombiaki zjadły jedno życie i właściwie załamało go to na cały dzień. Po południu towarzystwo wysłałam do sklepu po sól. Dopiero wieczorem wyplewili sąsiadce pół ogródka, w nagłym przypływie dobroczynności, nie widywanej w chwastowisku przydomowym. Do końca jednak stracone z ręki pigmana życie kładło się cieniem na samopoczuciu starszego syna, mimo wszechstronnego omówienia tematu i sprowadzenia go w końcu do zjawisk humorystycznych.

A przecież cały wysiłek moich z nimi wakacji ma służyć temu, by nie doszło nigdy do scen takich jak ta:


Co piszę resztkami punktów mocy, życie bowiem na dzisiaj moje też jakby wyczerpało się w okolicach dwudziestej pierwszej i jadę na oparach. Ale przecież to tylko wakacje!

3 komentarze:

  1. jak dobrze rozumiem tę notkę ;) z okazji pobytu koleżanki dziewczyny zapomniały na chwilę o komputerze i majnkraftach wszelakich... ale wiem, ze ten temat wróci baarrddzzzooo niedługo....
    Dopiero dziś do mnie dotarło że oto Grzybek jest Starszym Synem ... pięknie :)
    Uściski dla Was :****

    OdpowiedzUsuń
  2. to Wy juz zaraz tez w składzie poszerzonym po tej stronie brzucha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już za chwileczkę już za momencik :)
      ale ten czas leci.. :)

      Usuń