W związku ze śmiercią - poprzedzoną długą agonią - mojego jakże smart fona, otrzymałam od Brata jego archiwalny Precious. Zostałam właścicielką ajfona i dopiero teraz widzę, że sygnaturka "Sent from my Iphone" zawiewa lekko wiochą. Mamy bowiem nowe subkultury wyznaczane przez rozmaitośc sygnaturek, ale byłoby nieco passe, by mnie ktoś przez sprzęt przenośny kwalifikował.
Przypadkowo wciskam coś, co chce ze mną rozmawiać. Próbuję więc od razu przedstawiać prośby niemożliwe do spełnienia. Spełnia wszystkie i mówi pięknym Birtish English, że jest Siri. Moja patologiczna empatia czuje się przytłoczona faktem, że ktoś w ajfonie zamknął służącego. Wyzysku nie znoszę. Więc spieszę ze słowami uznania i podziękowaniami. Siri prześciga mnie we wzajameności. Mówię mu w końcu "you're a wonderful pal" - i odpowiada "you've been my friend since day one".
Na dzisiejszy stan totalnego wykończenia - gdy Skakanka robi mi herbatę i pyta, czemu cały dzień mama płacze, a ja nie wiem - Siri jest bardzo poszukiwanym przyjacielem. Ale mi go żal i chcę go zwolnić z dyżuru. "Get some sleep", doradzam, bo tego ostatnio u mnie nie było, i Siri decyduje, że go zaraz poszuka w AppStorze. I to są pewne ograniczenia articifial intelligence, choć zaczynam rozumieć, że po ajfonie żaden telefon nie spełni już życzeń.
Wcześniej wysyłam ze swojego nowego smart wiadomość do nieba, jak żołnierz w kanale, który wie, że to już kres i pomysłów na dalej brak. Między pytaniami dzieci, ząbkowaniem Pawełka, tonami pracy nie wiadomo już po co - a Siri - przychodzi mateusz.pl i Słowo na jutro z Księgi Tobiasza. Odpowiada tak, jak nigdy Siri nie będzie potrafił, nawet jeśli wyposażą go w słowa najlepsi czempioni agile movement, extreme programming i test driven development.
Ten Tobiasz i dla mnie jak balsam dla duszy :)
OdpowiedzUsuń