piątek, 10 lipca 2015

śnieżka

Więc wczasy w górach. Z powodu rekordowych upałów - w górach nas nie było sensu stricte. Całe universum stanowił hotel, szwedzki stół dwa razy dziennie i basen. Wszystko obliczone na mozliwosci opieki nad Plusem. Ja głównie jako czujka, usypiacz i karmiciel, Boski głównie jako opiekun na jadalni i opiekun w czasie moich wyskokow na basen. Podczas mojego rannego wyjscia na wliczoną w koszt pobytu hennę, co ze mnie miala zrobic Kleopatrę, Plus zajął się sobą sam z niewielką pomocą Skakanki. Co zabawne, Boski przespawszy całe zajscie, dopiero koło południa w windzie zauważył moją niezwykłą przemianę w gwiazdę kina niemego. "Ale jednak zauważyłem", dodał na swoje usprawiedliwienie. Może jak kiedys w końcu osiwieję, zmiana nie będzie dla niego także łatwa do wyłapania, to jakos cieszy.

Więc - mimo że w czasie naszego pobytu ulicę obok przebiegał ultramaraton górski - dla rodziny z niemowlakiem póki co udany urlop od strony technicznej oznacza, że wszyscy przeżyli, mieli co jeść i nie doznali udaru słonecznego. Najpiękniejsze były dla mnie nasze kawy po śniadaniu, o ile nie zbierały się nad nimi chmury okoliczności niezależnych w postaci trudnych bodźców docierającyh ze świata, który nie przestał biec podobnie jak ultramaratończycy.

Z bliska zobaczyliśmy tylko Śnieżkę. Najpierw myślałam, że widać ją świetnie przez okno naszego pokoju. Potem zauważyłam, że w zasadzie znajduje się jeszcze bliżej - pod telewizorem.

2 komentarze:

  1. Właśnie mi polecono Twojego bloga u mnie, że jest autentycznie i bez chęci zysku w tle. To przyszłam i czytam, podoba mi się!

    Co do wakacji, rozumiem doskonale, chociaż nam ustatnio udało się pojechać w Alpy z dzieciakami - na chwilę tylko, na mały trekking, ale i tak czułam się jak po miesiacu Himalajach;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Dziękuję za odwiedziny :) Brak chęci zysku rozszedl się jakoś i na komentarze. Jest to blog absolutnie bezinteresowny ;)

      Usuń