Dojeżdżamy. Stołówkę wypełnia szelest rozmów niemieckich emerytów. Mimowolnie mentalnie włączam się w ich dialogi.
Mamy do dyspozycji dwa pokoje, dwie łazienki i wspólny duży przedpokój, czyli jakby pałac, tylko że suto umeblowany starym Gierkiem. Z tejże epoki dwa telewizory, od których się odzwyczailiśmy do tego stopnia, że nie ma po co włączać.
Po wzmiankowanej walce z chwastem po pachy doznałam zatrzymania wydolności mięśniowo-kostnej i poruszam się również jak niemiecki emeryt. Postanawiam regularnie korzystać z basenu krytego, będącego częścią wyposażenia hotelu. Próba wbicia pociążowej i karmiącej figury w strój kąpielowy w rozmiarówce z poprzedniego życia kończy się jednak fiaskiem.
Warto by się rozejrzeć za nowym, co wymaga zorganizowania zastępstwa do Plusa celem wydostania się z hotelu na shopping. Dziś wspinaczkaz wózkiem górskimi uliczkami w górę i w dół zaowocowała tak znaczącym ubytkiem elektrolitów, że groziło zawałem.
Biorąc pod uwagę fakt, że nasz hotel słynie przede wszystkim z kuchni, a szwedzki stół dwa razy dziennie spełnia wszystkie kulinarne marzenia od przystawek po obfite propozycje deserów, trzeba by jednak od razu kupować strój z dwudziestokilowym zapasem. Z rozmiaru małego słoniątka przejść od razu w fason dla słonia.
Ale przeciez w duchu zawsze zostanę okruszyną
wspaniałych wakacji! :***
OdpowiedzUsuń