Potem jeszcze słynna niemiecka sieciówka, w której można taniej kupić drogie leki z apteki obok. I dostać papier toaletowy i jedzienie dla kota. Perła w koronie - to sklep dla artystów, który przeprowadził się razem z nami z centrum na wioskę. Tylko ja już nie mam czasu na akryle i werniksy.
Ale nie oo tym. Wówczas na zakupie zachciało nam się obojgu niemiłosiernie siku. Przebąknęłam coś o drzewku i lepszej sytuacji syna, bo on pod drzewkiem to spoko. I wtedy Grzybek mówi: Mamo, ale przecież tu jest toaleta. Pamiętasz? Tam, gdzie sobie robiłaś operację plastyczną.
Oh my. W końcu rozumiem. Obok kosmetyczki na piętrze, gdzie robiłam sobie hennę, zostawiwszy miesiąc temu wakacyjną całą trójkę na dworze. I znaleźli mnie razem z Plusem i wózkiem po upływie 15 minut, gdy właśnie wyszczypywano mi brwi i nic nie mogłam zrobić poza słuchaniem narybku za drzwiami.
Dobrze, że nie jestem nikim sławnym, bo już by poszło na nagłówki, że po botoksie i kolejnym podciąganiu skóry - pępek mam już na czole.
zastanawiam się więc czy ja Cię jeszcze poznam jak się spotkamy? :)))
OdpowiedzUsuńWyszło szydło z worka....
OdpowiedzUsuń