niedziela, 2 marca 2014

łóżko w wielkim mieście

To dziś dla odmiany łóżko w mieście, otwarty balkon, żeby powietrze świeże nie musiało do mnie tęsknie pukać przez szybkę i ptaki, co plotkują jeden przez drugiego, że czternaście stopni i brak zachmurzenia. Miałam plany, ale trzeba było je szybko zwinąć w rulon i włożyć za kaloryfer, gdzie inne rulony. Zajmuje mnie więc ogromnie czekanie, żeby było lepiej.

Powinnam może spać, ale natłok słów chodzi po głowie. Nie ma jak wyprosić. W środku wszystko we mnie zdaje się być działaniem, unieruchomionym pod onegdaj zakupioną tacą na nóżkach. Na niej, zamiast nieugotowanego obiadu, nienowy laptop z wyświechtaną klawiaturą.

Jak by było trudno, gdyby nagle zlikwidowano słowa na rzecz innej jakiejś technologii.

Z nimi czekam cicho, aż najgorsze minie.

4 komentarze:

  1. Pięknie piszesz, ale zdrowiej, bo te doniesienia o stanie zdrowia brzmią poważnie.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej".
    O własnym łóżku nawet nie wspominając :)
    I żeby teraz już tylko "lepiej było"...
    Wracaj nam do pełni sił, Okruszyno! Błyskiem!
    I my czekamy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Łóżeczko mięciutkie, łóżko wygodniutkie,
    Na moje rozkazanie do domu powracanie!"

    Czytałam kiedyś taką bajkę w "Już czytam" :)

    OdpowiedzUsuń