To dziś dla odmiany łóżko w mieście, otwarty balkon, żeby powietrze świeże nie musiało do mnie tęsknie pukać przez szybkę i ptaki, co plotkują jeden przez drugiego, że czternaście stopni i brak zachmurzenia. Miałam plany, ale trzeba było je szybko zwinąć w rulon i włożyć za kaloryfer, gdzie inne rulony. Zajmuje mnie więc ogromnie czekanie, żeby było lepiej.
Powinnam może spać, ale natłok słów chodzi po głowie. Nie ma jak wyprosić. W środku wszystko we mnie zdaje się być działaniem, unieruchomionym pod onegdaj zakupioną tacą na nóżkach. Na niej, zamiast nieugotowanego obiadu, nienowy laptop z wyświechtaną klawiaturą.
Jak by było trudno, gdyby nagle zlikwidowano słowa na rzecz innej jakiejś technologii.
Z nimi czekam cicho, aż najgorsze minie.
Pięknie piszesz, ale zdrowiej, bo te doniesienia o stanie zdrowia brzmią poważnie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Zdrowia :)
OdpowiedzUsuńBo "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej".
OdpowiedzUsuńO własnym łóżku nawet nie wspominając :)
I żeby teraz już tylko "lepiej było"...
Wracaj nam do pełni sił, Okruszyno! Błyskiem!
I my czekamy :)
"Łóżeczko mięciutkie, łóżko wygodniutkie,
OdpowiedzUsuńNa moje rozkazanie do domu powracanie!"
Czytałam kiedyś taką bajkę w "Już czytam" :)