piątek, 28 marca 2014

dziękuję

Zdając sobie sprawę, że ostatnio jeszcze bardziej niż kiedyś - jest ze mną mniej kontaktu, dziękuję jeszcze raz za dobre słowa, także zostawiane tutaj. Za słowa pociechy i podniesienia na duchu. Jeszcze nie do wszystkich się odniosłam, bo cała jestem w wysiłku pójścia po tym wszystkim naprzód. Ale każde jest dla mnie ważne.

W podobnych sytuacjach ma się wszystkie 5 etapów "rzeczy trudnych". Wyparcie, złość, targowanie się, depresja - i kiedyś pogodzenie się. Wszystkie oczywiście w wersji mix. Dlatego z trudem się socjalizuję.

Tym, co się martwią, chcę napisać, że staram się podążać ścieżką intuicji, która mówi, że stało się coś dobrego. Mamy kogoś bliskiego, kto czeka na nas Tam. Mimo żeśmy się nie zdążyli poznać. Poznałam za to swoje granice. Granice swojej wytrzymałości, swojego zdrowia, odporności psychicznej, narażonej ostatnio na trudne przeżycia - i po raz pierwszy od dawna dotarło do mnie, że spośród wszystkich ludzi, którymi staram się z całego serca na wielu frontach opiekować, zapomniałam o jednej osobie, którą jestem ja sama. Mimo że wszyscy uwierzyli, że z żelazobetonu. Przepraszam, jeśli sprawiałam takie wrażenie. Nie. Raczej jakaś krucha ogromnie konstrukcja.

Doświadczyłam też ogromnej bliskości, współczucia i wsparcia. Do wielu rozmów nigdy by nie doszło, gdyby nie ten stan nadzwyczajny. Myślałam, że to ja jestem od tego, żeby pomagać i współczuć. Moja wdzięczność jest ogromna. Moje myśli biegną ku temu, jak wspaniali, wrażliwi, empatyczni i ofiarni ludzie są wokół mnie. Mimo że wolałabym nie musieć się o tym przekonywać w tak trudnych okolicznościach.

Dobrze, że jesteście. Każdy na swój sposób.

8 komentarzy: