niedziela, 6 kwietnia 2014

żarówka

Jak wspominałam, pisanie bloga poza wszystkimi swoimi funkcjami - ma też skutki zupełnie praktyczne. Sąsiad z Dołu pod kościołem nieparafialnym, do którego chadzamy, zapytuje, czy nie potrzeba pomocy dajmy na to z żarówką. W rzeczy samej, potrzeba bardzo, inaczej zupełnie stracimy kontakt z publicystyką i wiadomościami ze świata. Boski zaś, który w nocy mało płuc nie wypluł, nie bardzo w formie na małego elektryka.

Wczoraj mam nadzieję spotkać żarówkę gdzieś w ikei może, ale do spotkania nie dochodzi. Mijam za to wiele przedmiotów wielkiej urody, którym konsekwentnie odmawiam. Konewki, osłonki na doniczki w różyczki, kubeczki, wazoniki. I stojaki, w których pranie przestałoby być problemem, bo zalegałoby ładnie skryte. Przywożę za to regalik na kółkach, który z dziećmi skręcamy. Od dzisiaj będzie już porządek, obiecuję sobie, choć wiem, że nie.

Dziś po południu gdy wracam z dziećmi, Grzybek z ubikacji krzyczy: "Jest światło!" Jak dobrze, że Thomas Alva Edison był tak pomysłowy. I nie wybrał kariery fryzjera albo piekarza. I jak dobrze mieć Sąsiadów.

Kawą zapijam noce pełne kaszlu. Myślę o wszystkich, których już nie ma. Żuraw za oknem na tle błękitu przystrojonego w małe obłoczki. Gdy się bliżej przyjrzeć, trochę widoczność zakłóca szyba, ale milczymy do siebie nawzajem na temat świątecznych porządków. Myślę o wszystkich, którzy są. Dobrze, że zostali.


2 komentarze: