Wiatr gna. Przywiewa niespokojny śnieg, jak puch, co pierzcha z podartej pierzyny. Chmury pędzą. Wszystko się gdzieś spieszy. Tylko mój stan spowalnia lokalne wydarzenia, układając dni w sploty zaległości.
W wolnych chwilach układam z dziećmi puzzle 1000 kawałków. Dwa spadły gdzieś pod kanapę, więc mamy 998. Onegdaj telefon straży pożarnej. Jak Czytelnik pamięta, układanie puzzli 1000 kawałków zostawiałam na emeryturę. O ile wzrok pozwoli. Ale Grzybek przyniósł do domu dwa komplety.
Brakuje mi pisania. Pisanie posądzam o egoizm. Odkładam je do przyjemności po wszystkich obowiązkach. Nie wiem, czy ostatecznie nie wypadnie tu znowu, że w okolicach emerytury.
Paliwo rakietowe zamieniam na herbatkę z cytrynką. Rano przeczytany wpis układa mi w głowie. Poza dark side of the moon istnieje jeszcze ta, co odbija słońce i zdąża przed emeryturą. Zdąża z pisaniem, zdąża nabyć sprawności fizycznej na miarę Jane Fondy. Zdąża nawet uciążliwe wady przekuć w liczne zalety.
Wszystko będzie dobrze.
Serdeczności. Przed emeryturą :)
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony ze zmianą daty - to już nie tak daleko ;)
Usuń