niedziela, 21 lutego 2016

clocks

Jadę północą, wioząc deszcz na szybie. Wychodzę z polifonicznego gwaru dobrego zmęczenia w pojedynczość auta i kilometrów. Za mną ileś i przede mną ileś i choćby nie wiem jak dłonie zaciskać, czas, ludzie, wydarzenia mijają jak drzewa za oknem w dzieciństwie liczone z pociągu czy starego wartburga. Nie da się nic zatrzymać z pewności chwili, wszystko się wymyka.

I wtedy znowu radio gra mi Clocks Coldplaya, z wiolonczelą i pianiem, w którym jedno podąża za drugim. I to jakby niebo nachyliło się nade mną i wzięło w górę, jak się bierze dziecko z łóżeczka, gdy woła, a potem się kołysze, by powiedzieć mu, że mimo iż niczego nie da się w ręce chwycić ani przewidzieć - wszystko będzie dobrze.

Deszcz z szyby przedniej mam na twarzy, a przecież nie jest mi smutno. A może tylko trochę.

3 komentarze:

  1. Złóż reklamację u producenta szyb, że wada techniczna, przecieka i deszcz w oczach ląduje ;) Jak najczęstszego doznania wyjmowania z łóżeczka, znam, doświadczam, nie ma niczego lepszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga xbw, jak to dawno się nie widziałyśmy :) Spodoba Ci się to Clocks, posłuchaj.

      Usuń
    2. Jakieś zaćmienie mnie dopadło, że tu nie zaglądałam, bo nigdzie nie zaglądałam, ale nadrobię. Clocks to nie bałdzo, upodobniłam się do Mirona Białoszewskiego i mam alergię na piosenki z radia, no nie i już i za nic. Chyba, że jakaś do tańczenia muzyczka, by nóżką potupać i już bardziej "Adventure Of A Lifetime" się przykleja.

      Usuń