czwartek, 27 marca 2014

słowa i inne zwierzęta domowe

Mieszkam w domu ze słowami.

Słowa to bardzo łatwe w utrzymaniu zwierzęta domowe. Nie są jak pies, co powali cię serdecznością w drzwiach, a potem będzie patrzył, jak zjadasz drugie danie, coraz głośniej przełykając ślinę, im bliżej ostatniego kawałka kotleta. I nie odstąpi cię na krok.

Słowa, jeśli sprawiają kłopot, to taki, że trzeba coś z nimi zrobić akurat wtedy, gdy w kolizji inne zajęcia. Jak teraz. Gotuje się woda na kaszę, dzwoni telefon, a one mówią, chcemy pospacerować po białej przestrzeni kartki. Zabierz nas.

Ileż już spalonych czajników. A człowiek nie chce od słów odpocząć. Ale gdzie tam, w nich odpoczywa, otulony nimi jak białą kołderką.

Dear Jacket mówi, nie przyjdę na angielski, odpoczniesz wreszcie ode mnie. Jakby nie wiedziała, że jej obecność w swojej ławce działa na mnie jak kamizelka ratunkowa, gdy się zmieniam nagle w uwielbiającego gadać do ludzi ekstrawertyka. To fajne, ale nie jest moim pierwszym środowiskiem życia.

Nie lubię, gdy inni decydują za mnie, że teraz będę od nich odpoczywać, odpowiadam. W ogóle nie lubię, gdy ktoś wybiera za mnie.


6 komentarzy:

  1. no to przylazła i since wypomniała - chciała to ma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dziękuję, poprawiaj mnie zawsze. Nauczyciel wie, że to niezbędne :)

      Usuń
  2. Stara Dobra Dear Jacetowa

    tak mi się tylko wymknęło to "stara" :PPP

    jak ja Wam zazdroszczę tych spotkań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjedź w końcu. O 9:00 kawa, 9:30 zajęcia. Choć na ogół obsuwa.

      Usuń
  3. Ale jednak te zwierzosłowa takie nieobliczalnie wymagające, skoro czajniki popalone...
    Czasem dobrze jest pozawijać się w słowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Wcale nie takie łatwe w utrzymaniu, mimo że nie trzeba myć akwarium. ;)

      Usuń