Boski Andy na L4 czyta Grzybkowi (na którego L4 biorę ja - pierwszy raz w życiu!) nasze ulubione opowieści o Pettsonie i Findusie, i nastrój w domu taki, jakby były już święta. Boski gotuje sobie także dietetyczną zupę jarzynową, odkurza dywan, pomaga Grzybkowi narysować zielonego bałwanka. Jak róznież rozwiesza pranie, które ja wsadziłam wcześniej do pralki. Kupuje chrupiące bułeczki i odprowadza Skakankę do szkoły.
Jednym słowem, zaznaję tego, co Wiśnia nazywa posiadaniem... żony. Bo w domu na ogół brakuje właśnie kogoś takiego, zastępczej pary rąk.
Uniwersalny, przenośny tata, staje się obiektem uwielbienia dzieci. I ja także jestem szczęśliwa, nawet gdy w drodze powrotnej z ZUS potrąca mnie auto. Po-trąca dosłownie, znaczy uderza mnie w plecy, na tyle nieznacznie, że nie przewracam się w błoto, lecz idę dalej po przejściu dla pieszych, kręcąc głową nad wszystkimi kierowcami, kórzy wydobyli auta spod topniejącego śniegu.
A tu Pettson i Findus, lub też Andy i Grzybek:
Ale Andy zajety. Nie masz w zanadrzu zapasowego?
OdpowiedzUsuńDLACZEGO BAŁWANEK BYŁ ZIELONY?! WHY?! Naprawdę mózg mi schudł, nie rozumiem. Nie dorastam.
Prosze o legendę kto jest kim na obrazku. Oraz poproszę nalesniczka.
pettson w okularach i fartuszku. Balwanka w kolorze nadziei zazyczyl sobie nasz nieszablonowy syn;)))
OdpowiedzUsuń