poniedziałek, 30 marca 2015

aromat życia

Plus wstaje i zasypuje mnie uśmiechami. To cud rodzicielstwa, że dla tego uśmiechu człowiek już nie pamięta pewnych niedogodności.

Wichura taka, że być może dach odleci; huśta lampą ulczną, ktora wyłącza się o 5:15 czasu starego, a 6:15 nowego. Z Plusem sobie bowiem czasem oglądamy wioski naszej życie ukryte przed tymi, co śpią.

W salonie lub tym, co z niego zostało na skutek rażących zaniedbań, pachnie kawą. Kawa, pożyczona od sąsiadów, została po gościach z wczoraj. W dzbanku na stole. Sąsiedzi także piekli nam ciasto, które nie zmieściło się do naszego piekarnika w blaszce pożyczonej od innych sąsiadów. Nasza własna blacha została pożyczona DearJacket wraz z ciastem z chrzcin. DearJacket przywozi ją oddać także wraz z ciastem i sprzątają potem z JackJacketem nasz dom przed gośćmi numer dwa. Radzimy sobie bowiem swietnie tylko na fejsbuku.

Aromat kawy nieziemski, biorąc pod uwagę, że już nie piję. Od siedmiu tygodni nie piję. Pod kuchenką leży worek z pampersami. Zużytymi. W tym wieku Plusa ów worek w żaden sposób nie konkuruje jeszcze z zapachem kawy ani siuśkami kota, zostawionymi w wiatrołapie.

Plus dzisiaj zrobił 4 kupy i uważam to za dzień bardzo dobry. Bowiem uśmiecha się nadal i podsypia, zamiast płakać, że boli. W przerwach pracuję dla najlepiej rokującej Fundacji na świecie. Bo to przecież hobby i zapewnia ciszę do słodkich snów Plusa.

2 komentarze:

  1. sielsko... mimo pewnych niedogodności o których za niedługo nikt nie będzie pamiętał .... a uśmiech Plusa zostanie w pamięci do końca życia :)
    Dobrego czasu życzymy :)

    OdpowiedzUsuń