Dziś mija rok, od kiedy straciliśmy Okruszka.
Pamiętam głównie wielką bezsilność wobec faktów życia. Rzeczy, których
nie da się zatrzymać żadnym wysiłkiem woli. Radość, co gasnie w pół słowa.
Zawsze tracenie pozostaje szokiem dla systemu, choć niektórzy zaprawieni
twierdzą, że można tracić codziennie, raz na czczo i trzy razy po
jedzeniu. Ja nie potrafię.
Niezapomniana DearJacket, co mnie zawiozła do lekarza, bo sama bym na to
nie wpadła. Załatwiła komplet badań i lekarzy. Gdyby nie ona, czy byłby
Plus?
Gdy wracam myślami do tego czasu, widzę jeszcze ten szok. Nie wzięłam
ani dnia wolnego. Robiłam wszystko, co codziennie, jak żołnierz na
posterunku. Przepraszałam za opóźnienia. Tylko w środku pełna śmierci
taka. Jakbym nie umiała zawołać: hej, dajcie mi spokój, tu się coś
naprawdę stało. Jak kierowca, co wychodzi połamany z wraku auta i mówi,
że ma za pół godziny ważne spotkanie.
Do dziś to taki wielki znak zapytania i do zobaczenia w Niebie.
To chyba do końca będzie znak zapytania. Aż sami zapytamy - dlaczego? A może już wtedy bedziemy wiedzieć? Gdy się spotkamy wreszcie.
OdpowiedzUsuńściskam serdecznie.
Ktoś powiedział, że będzie to piękna niespodzianka.
Usuńa OKruszek tam na Was zagląda.. On już wie... i oręduje za Wami... tak to widzę...
OdpowiedzUsuńi dzięki Panu Bogu za DearJacket :) Ona i jej warkoczyki zawsze kojarzą mi się z samymi dobrymi rzeczami :)
Tulę ciepło....:****
DearJacket wnosi wiele dobra :)
Usuńtrudne przeżycie sama teraz jestem w ciązy i też jakieś obawy mam bym nie straciła....
OdpowiedzUsuńŻyczę z całego serca, by się powiodło!
Usuń