czwartek, 1 września 2011

brand new day

A jednak George i Arturo nie mieli racji.

Znaczy okazało się, że toaleta uplasowała się dalej na liście moich palących problemów, które jednakowoż nie były nieważne i znalazły odpowiedź.

Za to w międzyczasie zostałam samozwańczą babcią klozetową i błysku oraz woni fiołków zazdrościli nam zapewne mieszkańcy domku nr 1 i nr 2.

Jeszcze powspominam, bo jest wiele więcej do opowiadania niż domestos i rękawice gumowe. Póki co ogarniam się w życiu w nowej, ulepszonej formule.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz