niedziela, 25 września 2011

sokratejska cierpliwość

Na błękitnym niebie różowe chmurki, a przecież słońce już zaszło. Że szyby brudne dostrzegam coraz mniej i biorę to za oznakę odzyskiwania wzroku, że relacje idą przed porządkiem.

Obok stolik i krzesełka z rodzącego się w bólach kącika edukacyjnego Grzybka (pani pedagog kazała). Stolik z ikei okazało się, że zasadniczo jest w stanie surowym. To, co z wielką przyjemnością pomalowałam lakierem bezbarwnym w piątek, i zajęło mi ponad godzinę, boski Andy wczoraj usunął papierem ściernym. Na puszce było bowiem napisane: przed nałożeniem kolejnej warstwy zmatowić. Trochę się rozpędził.

W kwestii kącika edukacyjnego jesteśmy jakby więc nadal w punkcie niedalekim od wyjścia.

Na pewne rzeczy potrzeba czasu.

4 komentarze:

  1. u nas morska lakierobejca i papier 120 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale teraz coś malujecie?
    U nas papier 240, a mimo to zdarł wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba było czasu, żebym znalazła Twój blog. Nie potrzebuję czasu by się z tego gaktu cieszyć

    OdpowiedzUsuń