wtorek, 27 października 2015

gra o tron

Ulica nosi nazwę roślinną, ale zmieniłabym na "Pałacową". Tu jakby po lewej się umówili i każdy dom jednorodzinny do pałacu pretenduje. Witraże w oknach, freski na elewacjach, metaloplastyka barokowa w płotach i bramach, kiście winogron, ogrody francuskie i każde źdźbło wyczesane. Gdy podjeżdża auto i wysiada z niego królowa (a za nią król i panicz), wygląda zupełnie jak gospodyni domowa. Ale może obiady gotowane w pałacu smakują inaczej niz w zwykłym domu.

Wyszliśmy na chwilkę tylko się poszwendać, wyciągnęło nas słońce, ale wózek z Plusem toczę resztkami siły woli. Grypa zmieniła lokalizację i weszła w zatoki. Ból głowy sprawia, że mogłabym wystawić ją dziś na alledrogo. Choć jak głowa bez korony, to nie wiem, czy będą nabywcy i czy cena padnie nawet minimalna. Kaszel dusi. Jak mawiał dobry kolega ze studiów, Brzytwin, w takich momentach świat cały staje się glutem. Gorzej słyszę, ruszam się jak mucha w smole, a w nocy da sie robic wszystko poza spaniem. I obserwuję zmianę naszego lokalu w squat. Wczoraj w łazience widziałam mrówki.

Tak bym opisała okolice granic fizycznych możliwosci. Biorąc pod uwagę, że Boski wyjeżdża zaraz na trzy dni, zastanawiam się, czy by mu cichcem nie dopakować trójki dzieci, które odkryłby dopiero na miejscu.

Oddałabym pół królestwa za jakieś sześć godzin snu pod rząd. Gdybym tylko mieszkała na Pałacowej i miała pod ręką jakieś królestwo.

--Sent from my iPhone

7 komentarzy:

  1. Wspóczuję ogromnie. Daję co mam, bo nie mam jak pomóc fizyczne...

    OdpowiedzUsuń
  2. łączę się w tej samej potrzebie kochana... królestwo za sześć godzin snu...
    w kupie raźniej? :) :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emko, tak mi ogromnie przykro czytając Wasze polsko-szpitalne historie :( ;(

      Usuń