sobota, 6 sierpnia 2011

przegląd prasy

Czytam w Wysokich Obcasach od Babci (taki mamy deal: ja od mojej Babci dostaję Wysokie Obcasy, Babcia ode mnie - Gościa Niedzielnego; zawsze się uśmiecham na myśl o tym paradoksie) o kobietach spełnionych w działalności gospodarczej. I serce we mnie omdlewa. Jakby mam te romantyczne wizje już za sobą. Nie w tym kraju.


Potem oddycham z ulgą, wszystkie Panie bowiem mówią, że jeszcze nie zarobiły tego, co w działalność włożyły. Może to wredne z mojej strony, ale myślę, że za dwa lata sytuacja ta się nie zmieni, ale wtedy żadne Obcasy o nich nie napiszą, Kapcie Na Płaskich też raczej nie. Na historię z życia wziętą do Życia na Gorąco (czy na zimno w galarecie) natomiast będzie brzmiało za mało dramatycznie, chyba że  do historii o ciułaniu na ZUS dojdzie jakieś zajęcie komornicze albo niepełnosprawne dziecko.

Potem czytam o wydanej nakładem blogerce, co odniosła sukces, sławę i pieniądze na skutek pisania codziennie notek, i ciskam gazetą pod śliwkę.

Od jutra będę czytać tylko nekrologi w dziennikach, to niewyczerpane źródło radości, że człowiek żyje, chodzi, jeździ po lesie na rowerze, czuje oddech dzieci na policzkach. Słucha w koło Macieju Agi Zaryan, co śpiewa Miłosza. I objada się słodkimi renklodami, mając gdzieś wzdęcia.

4 komentarze:

  1. A ja wczoraj czytałem o paniach co z sukcesem wino produkują (co prawda w dolinie Napa). Zainspirowany napiłem się a dziś boli mnie głowa...

    AZ też tu w kółko śpiewa. tylko renklod brak. Jest za to rudy kot (dziś w audycji o malarstwie mówili o Tycjanie)

    z gospodarczo-działalnościowym pozdrowieniem
    B

    OdpowiedzUsuń
  2. A która to blogerka?, ze tez nigdy nie jestem na bieżąco.
    wieczorny

    OdpowiedzUsuń
  3. @Bartek: zupełnie przypadkowo trafiłam przed chwilą na ten artykuł o winiarkach, w kolejnych WO ze stosiku na drewnianej ławce w kuchni.
    Ale w tym numerze ciarki przeszły mi po plecach na widok znajomego nazwiska na dole jednej ze stron, jak również po lekturze tekstu o Dagny Juell Przybyszewskiej.

    Z drugiej strony, po co czytać gazetę, po której zawsze ogarnia człowieka pesymizm? I dlaczego nie ma alternatywnej prasy kobiecej, czegoś ponad poradnikami dla domniemanych kur i lewackimi manifestami dla domniemanych intelektualistek?

    Kot tu czarny, od leśniczego; dzieli z nami stół i wyciąga się po posiłku na ogrodowym krzesełku.

    To czekamy na zdjęcia z zasłużonego urlopu. Czy M piecze placki sezonowe?

    Pzdr wakacyjne, całkowicie nieprzedsiębiorcze!

    @wieczorny: barbarella, ta, co napisała scenariusz do lejdis. Szwagier słusznie zauważył, że film do bani i nikt z nas nawet go nie obejrzał, więc nie ma czego zazdrościć. Always look on the bright side of life... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mnie ciarki przeszły zobaczywszy znajomą kiedyś twarz...
    Z prasy polecam TP - jest po nim też optymistycznie. Jeszcze bardziej pozbawia człowieka cennego czasu. W ogóle słowo wydrukowane jest strasznie zaborcze czasowo, ile ja godzin w dzieciństwie spędziłem nad starą gazetą podczas pastowania butów?

    M. to może dopiero zacznie piec placki, bo na razie, chociaż w dolinie, to dopieszczała wniosek i konwersowała z zagramanicą

    OdpowiedzUsuń