piątek, 5 sierpnia 2011

zabawa w akronimy

Jeśli budzik dzwoni o 4:50, a ja go wyłączam po śnie, który i tak był czuwaniem z zamkniętymi powiekami, oznacza to niechybnie, że Grzybka czeka EEG. Bo musi wstać razem ze mną i  być potem tak padnięty, żeby zasnąć na popołudniowym badaniu.

Po to przecież przyjeżdżamy: do ZUS-u i na EEG. Jakże miasto może się więc kojarzyć z fajerwerkami? Oba akronimy przypominają o smętnej stronie spraw, konieczności zarabiania pieniędzy oraz niepokoju o zdrowie syna. To pierwsze ureguluje się samo: pieniędzy na firmowym koncie starczy już tylko na jeden ZUS i rachunek za telefon. Co do Grzybka, to cieszymy się po udanym EEG (znaczy, że syn zasnął i udało się zarejestrować czynność mózgu we śnie), a wiedzieć będziemy coś dopiero po wizycie u neurologa na początku września, bo tyle trwa opisanie i znalezienie miejsca w poradni.

Sąsiadka mówi do mnie, wysłuchawszy o konieczności badań: to trochę straszne. Nie, odpowiadam, przyzwyczailiśmy się.

Naprawdę najstraszniejsze było to wstawanie skoro świt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz