Podróżowanie codziennie na stację kolejową do pobliskiego miasteczka po odbiór boskiego Andy'ego jest trochę jak rosyjska ruletka. Droga bowiem krajowa i wąska, TIR za TIRem wiezie meble z wielkopolskiego zagłębia meblowego, a pewnie także zabawki z Chin do sklepu po pięć złotych, a nie brakuje i traktorów z licznymi przyczepami, pędzących 20 na godzinę do skupu wymłóconego zboża.
Pobocza brak, są za to głębokie rowy i drzewa, na których zawsze można skończyć dachowanie, gdyby komuś z naprzeciwka przyszło do głowy wyprzedzać na trzeciego. A jednak prowadzę z dziećmi ożywioną konwersację na temat innych uczestników ruchu (często powtarzany termin to "pierdzikółko" - kto oglądał pewną produkcję disney pixar o aucie czerwonym jak nasze, ten zna źródło cytatu).
Boski przybywa o 17:49. To o jakąś godzinę wcześniej, niż bywa widziany po pracy we Wrocławiu, mimo że tam ma do pracy ze cztery kilometry, a stąd - jakieś dziewięćdziesiąt. Wracajmy do miasta, proponuję, nie będziesz musiał wstawać o świcie. Boski kręci głową.
Oglądamy w nocy świetnie zrobiony dokument o Warszawie i jej mieszkańcach. I wtedy mówię: myśmy po prostu tego roku uciekli z domu. My się po prostu z miasta umysłowo już wyprowadziliśmy i nie chcemy mieć z nim nic wspólnego.
Gdyby ktoś szukał, ostatnio widziano nas na wsi.
A ja od "ubocza" stronię. Powiem więcej, jeśli nam będzie dane wakacyjnie wyjechać pod koniec sierpnia, pojedziemy do miasta. Miasta, które uwielbiam;)
OdpowiedzUsuńa dla mnie brzmi kusząco...
OdpowiedzUsuńtu jest dwadzieścia pięć arów wolności:)
OdpowiedzUsuńMiasta sa passe. Wieczorny
OdpowiedzUsuńTraw, łąk, glinianek mam wokół siebie aż nadto. Mogłabym nago wyjść przed dom. Do miasta chcę! Że passe - cóż wisimito;)
OdpowiedzUsuńNago wyjść przed dom i nikt by tego nie zauważył - chciałam napisać. Że trawy, chaszcze, sarny spojrzenie zza płotu i emerytowane sąsiadki wokół. I cisza, wycie wiatru w kominie. I noc czarniejsza i straszniejsza niż w mieście. I takie tam. Więc do miasta pojadę w wakacje!
OdpowiedzUsuńGrypa nikt tego nie zabrania. W końcu Woody Allen też wybiera miasta. Deklaratywnie.
OdpowiedzUsuńwieczorny
tydzień w mieście, weekend na wsi
OdpowiedzUsuńtaki mam plan :)
mero
Cudownie byłoby wszak nie móc dojechać do pracy z powodu zasp. I cały dzień palić w kominku i pić herbatę z imbirem.
OdpowiedzUsuń