wtorek, 9 sierpnia 2011

runaway

Podróżowanie codziennie na stację kolejową do pobliskiego miasteczka po odbiór boskiego Andy'ego jest trochę jak rosyjska ruletka. Droga bowiem krajowa i wąska, TIR za TIRem wiezie meble z wielkopolskiego zagłębia meblowego, a pewnie także zabawki z Chin do sklepu po pięć złotych, a nie brakuje i traktorów z licznymi przyczepami, pędzących 20 na godzinę do skupu wymłóconego zboża.

Pobocza brak, są za to głębokie rowy i drzewa, na których zawsze można skończyć dachowanie, gdyby komuś z naprzeciwka przyszło do głowy wyprzedzać na trzeciego. A jednak prowadzę z dziećmi ożywioną konwersację na temat innych uczestników ruchu (często powtarzany termin to "pierdzikółko" - kto oglądał pewną produkcję disney pixar o aucie czerwonym jak nasze, ten zna źródło cytatu).

Boski przybywa o 17:49. To o jakąś godzinę wcześniej, niż bywa widziany po pracy we Wrocławiu, mimo że tam ma do pracy ze cztery kilometry, a stąd - jakieś dziewięćdziesiąt. Wracajmy do miasta, proponuję, nie będziesz musiał wstawać o świcie. Boski kręci głową.

Oglądamy w nocy świetnie zrobiony dokument o Warszawie i jej mieszkańcach. I wtedy mówię: myśmy po prostu tego roku uciekli z domu. My się po prostu z miasta umysłowo już wyprowadziliśmy i nie chcemy mieć z nim nic wspólnego.

Gdyby ktoś szukał, ostatnio widziano nas na wsi.

9 komentarzy:

  1. A ja od "ubocza" stronię. Powiem więcej, jeśli nam będzie dane wakacyjnie wyjechać pod koniec sierpnia, pojedziemy do miasta. Miasta, które uwielbiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a dla mnie brzmi kusząco...

    OdpowiedzUsuń
  3. tu jest dwadzieścia pięć arów wolności:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miasta sa passe. Wieczorny

    OdpowiedzUsuń
  5. Traw, łąk, glinianek mam wokół siebie aż nadto. Mogłabym nago wyjść przed dom. Do miasta chcę! Że passe - cóż wisimito;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nago wyjść przed dom i nikt by tego nie zauważył - chciałam napisać. Że trawy, chaszcze, sarny spojrzenie zza płotu i emerytowane sąsiadki wokół. I cisza, wycie wiatru w kominie. I noc czarniejsza i straszniejsza niż w mieście. I takie tam. Więc do miasta pojadę w wakacje!

    OdpowiedzUsuń
  7. Grypa nikt tego nie zabrania. W końcu Woody Allen też wybiera miasta. Deklaratywnie.
    wieczorny

    OdpowiedzUsuń
  8. tydzień w mieście, weekend na wsi
    taki mam plan :)
    mero

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudownie byłoby wszak nie móc dojechać do pracy z powodu zasp. I cały dzień palić w kominku i pić herbatę z imbirem.

    OdpowiedzUsuń