Dziś jakieś lodowisko oglądamy za oknem. My w niebieskim kolorze zanurzeni w kąpielówkach. Dzieci w rurach. Grzybek w wirze wodnym, wreszcie nie opowiada o tym, że nie lubi. I jego uśmiechnięta buzia parskająca wodą blisko mojej.
Idę sprawdzić długość dużego basenu. Myślałam, że już przeszłam na wcześniejszą emeryturę, ale nie. Czas sobie mierzę na czerwonym wyświetlaczu. Potem oglądam kafelki na dnie, jak kształt im się zmienia. Zawsze lubiłam oglądać to, co pod wodą, jakby tam oddychać było łatwiej. Tę niebieską ciszę pod spodem też lubię. A świat nad wodą wtedy jakby mniej realny, bo okularki parują. Można przed nim w ciszę na chwilę zanurkować.
Myślę, mogłabym o piątej rano wstawać i pływać. Wtedy za trzydzieści lat mogłabym bez trzymanki wstawać z fotela i z łóżka, a tak, to nie wiadomo. I myślę, przed iloma sprawami powstrzymują mnie realne i nie okoliczności. I myślę o dni locie i o tych, co przeleciały.
Wycieram się w ręcznik, pomagam suszyć Skakance włosy, zapominam plecaka i trzeba jechać za miasto raz jeszcze. Wyobrażam sobie, jak za trzydzieści lat używam wszystkich sił, by się podnieść z fotela. I nie wiem czemu innej ścieżki tak wytrwale odmawiam sobie.
pięknie spędzone ostatnie dni roku :) a może właśnie za 30 lat podniesiesz się z fotela bez trzymanki bo się na codzień w basenie nie forsujesz? :)))))
OdpowiedzUsuńDla całej Waszej Boskiej rodzinki - serdeczne pozdrowienia!!! :***
Emka ma rację. Raz w tygodniu chyba by wystarczył... :))
OdpowiedzUsuńCzytam między wierszami o radości i miłości. Jak dobrze...