poniedziałek, 9 grudnia 2013

the last ship sailed

Jadę z Grzybkiem, deszcz robi auto myjnię, na którą nie byłoby kiedy zawinąć. Opad od otwarcia powieki budzikiem ciągły, pionowo w dół, czasem zasiekami. Jest wpół do czwartej, niebo z asfaltem tworzy jednolicie szare tło, a na nim lśnią czerwone światła hamowania, gdy w korek spływamy. Sygnalizacja też na czerwono, potem zielono, jakaś jakby zapowiedź świątecznych dekoracji.

Według obliczeń szacunkowych Święta są za dwa tygodnie i tego się nie spodziewałam. Hamulca ręcznego jednak brak. Rozmawiam więc z Niebem, że nie można tak z zaskoczenia i nie może mnie tyle spraw mijać niepostrzeżenie, wiosna, lato, jesień i teraz. Z drugiej strony może inaczej się nie da. Przecież cały czas robię jak mogę najlepiej. W radio śpiewa ktoś, że człowiek ima się światła oburącz jak wioślarz który prowadzi łódź. 

Co do łodzi, święty Mikołaj rękami Boskiego przynosi nawet żaglowiec wymarzonego nowego Stinga. The Last Ship. Dla odmiany z adwentową co roku If on a Winter's Night, ze wszystkimi cudeńkami na ten czas, z Archaniołem Gabrielem włącznie. Dzieciaki akceptują repertuar szybko, a do What Have We Got odchodzi istne szaleństwo. Czytelnik może posłuchać w razie chandry lub chandry z powodu braku solidarnej chandry z większością świata o tej porze roku:

To tak na stalowym tle grudniowego deszczu - można sobie wyobrazić irlandzką gospodę, gdzie z pewnością ogień na palenisku. Choć zasadniczo opisywana w piosence inwektywami pogoda nie odbiega.

7 komentarzy:

  1. lubię takie rytmy ... same nogi podskakują do tańca :) a więc dziękuję za optymizm wlany przez nogi do mojego zadeszczonego serducha :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, Emko, niech Ci się serce nie zadeszcza, musisz otwierać parasolkę... :)

      Usuń
  2. A więc Mikołaj przez ręce wielu mężów przyniósł ostatni statek Stinga ku radości nie jednej z żon:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że wtórnie polubię Stinga. W każdym razie piosneczkę podałam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Da się go nie lubić? :) No, może nie ma już nic z wywrotowca i płynie szerokimi wodami mainstreamu, ale...

      Usuń
    2. No właśnie nie da się nie lubić, zwłaszcza jeśli do reszty skruszały (nareszcie!) uboczne skojarzenia z przeszłości :) A i Okruszyna co rusz podrzuca jakiś nie dający się nie słuchać kawałek ;)

      Usuń