sobota, 10 lipca 2010

w stronę domu

Słońce zachodzi za plecami czerwone, okrągły otwór wypalony w niebie, gdy pędzimy po pustej autostradzie Szczecin-Drezno. Wszyscy Niemcy oglądają mecz z Urugwajem i spiker w radio między przebojami raz po raz komentuje, ale nie rozumiemy ni w ząb, mimo rzekomej znajomości języka.
Przed nami auto-pilot, z czterema rowerami, które stoją na baczność na dachu i ani drgną na zakręcie, tak je Arturo zmyślnie zamontował. Przygryzamy kanapki od Opalonej, błogosławiąc w duchu jej zmysł kulinarno-opiekuńczy, a auto nasze bez klimatyzacji żarzy się w stylistyce narzuconej przez zachodzące za plecami słońce.
Mówię, formuła bloga się wyczerpała, po tych dwóch tygodniach życia jak w bajce. Co napiszę, że jedzenie było smaczne, woda w morzu słona, a pogoda jak w Grecji? - przecież nie to zapamiętałam najbardziej. Gdy napiszę o ogniu z Nieba i żarze, o profesjonalizmie organizatorów i ich ofiarności, gdy biorą na barki wypoczynek rodzin i ich odnowę, by z braku relacji pogubionych na pustyni codzienności, budowali na nowo więzi i zasmakowali życia rodzinnego z najwyższej półki - wyjdzie egzaltacja, wyjdzie enigmatycznie, i nie będę wiedzieć, jak się wytłumaczyć. Więc mówię, formuła bloga się wyczerpała, i pierwsze słowa przychodzą dopiero na widok tego zachodzącego krwawo słońca w bocznym lusterku, ale są to słowa niecenzuralne wg kryteriów politycznej poprawności.
I co ja będę czytał na początek pracy, mówi Arturo, więc piszę, piszę w ramach formuły, co się wyczerpała, w duchu podziękowania za nawigację satelitarną przez Niemcy.

2 komentarze:

  1. A ja? Ja? Że ja ani na początek, ani na koniec pracy żadnej strawy blogowej nie miałam, to się nie pamięta! I nawet nie wiedziałam, czego Wam zazdrościć ;-)
    Witamy na łonie i pisz od czasu do czasu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, to już dostarczam ciasteczka do kawy:)

    OdpowiedzUsuń