czwartek, 18 lipca 2013

jeden zamek

Mieszkanie na osiedlu gierkowskim, na którym zaplanowano przestrzennie, iż tylko dziesięciu lokatorów otrzyma talon na fiata, ma swoje plusy. Uczy się człowiek, że nie ma przestrzeni tak wąskiej, że nie dałoby się w niej zaparkować. Jak dziś pod plażą, gdy nagle wyszło słońce i za nim wszyscy wylegli tłumnie. Niby auto większe, a instynkt pozwala za jednym zamachem wjechać tyłem na odległość jednego zamka od sąsiada. Kwituję do dzieci tradycyjnym: "Mama Okruszyna jest najlepszą kierownicą w mieście". Choć wiemy, że to pewna hiperbolizacja.

No właśnie, jednego zamka. Gdy pakujemy z powrotem plażowy folklor ręczników, namiotów, parawanów i dmuchanych delfinów wielkości słonia, właśnie jeden zamek okazuje się kłopotliwy. Otwieram drzwi po stronie najlepszej kierownicy w mieście i wiem po chwili na pewno, że zatrzymały się na drzwiach sąsiada. Wraz z odpryskiem wielkości komara. Na listwie bocznej ochronnej. Krew spływa mi do kostek. Piszę wiadomość. I obliczam, o ileset złotych na lakiernika zmniejszy się nam wakacyjny budżet.

Po chwili jednak zjawia się właściciel, ojciec dwojga, z żoną i dwojgiem maluchów. I zaczynam, proszę pana, mam wielki kłopot z pana drzwiami. I on na to zdecydowanie, że nie ma sprawy i proszę dać spokój. Bez kokieterii żadnej. Mówię, list do pana na ten temat napisałam. - Jaki list, miłosny? pyta z lekką drwiną, i odpowiadam zakłopotana, że nie. Choć mogłabym dodać, że za miłosnymi nigdy nie przepadałam, bo to banalne, ale w dziedzinie listów mam pewne doświadczenie. Mogłabym na każdy temat. Ileż to łatwiejsze niż mówienie. Choć listy rzadko kiedy potrafią cokolwiek sprawić.

Czy już piszę? Nie. Ale prosta życzliwość tego człowieka uderzyła mnie tak bardzo, że na pustkowiu wyrazy aż się poskładały. Bo ja się na ogół spodziewam najgorszego. I ono mnie czasem spotyka. Dziś nie.

8 komentarzy:

  1. Dzięki, że jesteś ...:)M.Z.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okruszyno kochana!
    Bardzo ciesze się, że piszesz po przerwie. Jak widać po Twoim poście, na szczęście jest jeszcze na świecie trochę życzliwych ludzi. I takich, którzy uważają, że auto jest do jeżdżenia, a nie do wyglądania.
    Mam podobną historię:
    Jakiś miesiąc temu na parkingu cofając lekko stuknąłem inne auto w środek drzwi i powstało wgniecenie. Napisałem list z nr telefonu. Człowiek był bardzo zaskoczony. Umówiliśmy się za 2 dni na spotkanie u blacharza na oszacowanie kosztów. Mijają 2 dni, mam już wyjeżdżać z domu do blacharza, gdy dzwoni poszkodowany i mówi, że wklęśnięcie/wgniecenie samo "wyskoczyło" i drzwi są gładkie i bez rysy ;-) Szczęście, fuks, czy ja to nazwać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry owoc uczciwości :)
      Miło widzieć Sąsiada po przerwie.

      Usuń
  3. Jak dobrze, że jesteś, Okruszyno!

    No i wszystkiego najlepszego, z okazji Twoich URODZIN!!!

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nikt nie złożył mi życzeń tyle razy, co Ty Dosiu! ;)

      Usuń
  4. och czasami spotyka się anioły wśród zwykłych ludzi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha. To był może nawet i jaki archanioł. ;)

      Usuń