wtorek, 2 lipca 2013

temperatury subiektywne

Nie było ostatnio trzęsienia ziemi. Ani tsunami, które Dosia z Jarkiem wypatrzyli na horyzoncie i pobili rekord prędkości ewakuowania pięcioosobowej rodziny z plaży. Grafit wiszący nad wodą, mimo iż zapowiadał burzę, na plaży skroplił się tylko minutowym kapuśniaczkiem.

Gdy ogniska już dogasa blask, próbujemy ogrzać się nieco. Ktoś obok mówi mi, że mogą stopić się adidasy, i cóż by to była za strata z kategorii niepowetowanych. W sandałkach zamarznę niechybnie.

Między uroczą kurator sądową z jednej strony, a prześliczną nauczycielką polskiego z zawodówki z drugiej, rozmawiamy sobie o stratach. O dzieciakach z domów, gdzie ani ojca, ni matki. Brat w trakcie postępowania za zabójstwo. Stając na drodze człowieka, który wszystko co zdrowe w domu stracił, można odegrać jedyną w swoim rodzaju rolę.

Buty jakoś wytrzymują temperaturę, Skakanka bez śladu zmarznięcia schodzi z dzikiej czereśni i idzie po prysznic w noc ośrodka. Za chwilę ubiorę na siebie polar i owinę się, czym można, myśląc, że na szczęście to nie luty.

A mimo to, nikt przy zdrowych zmysłach nie zamieniłby tego miejsca na wakacje na Majorce.

2 komentarze:

  1. Zupełnie się nie dziwię... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to za kraj, co ma morze na północy, a góry na południu!
    Na południu ciepło już od niedzieli, dziś ma przywiać dobra pogodę do Was, na Nordkapp ;-)

    OdpowiedzUsuń