środa, 19 października 2011

cały czas piszę

Jasne, że piszę. W ostatnich dniach jednak głównie o sprawach związanych z Programem JA+TY=MY we Wrocławiu i konkretnie do odbiorców zaangażowanych w organizację od strony logistyczno-technicznej. To bardzo dużo pracy, ale takiej, która człowieka pozytywnie nakręca. Nie ma nawet co porównywać do tłumaczenia tekstów o głębokich wykopach, fundamentowaniu na palach czy próbnych obciążeniach. Naprawdę. Robienie czegoś dla innych to wielka przygoda.

Nie wiem, czy tak już docelowo będzie. W sumie całe życie chciałam pomagać dzieciom, przerażona rozmiarami patologii. Dziś myślę, że pomoc małżeństwom to taki program prewencji: szczęśliwi rodzice, szczęśliwe dzieciństwo. Takie proste równanie.

Bo dzieci uczą się szacunku do siebie samych, radzenia sobie z trudnymi emocjami, komunikacji - zanurzone w relację rodziców. Jej jakość przekłada się bezpośrednio na jakość życia dzieci i życia rodzin, które założą. Taki lajf. Nic innego nie wymyślono. Dobre małżeństwo to polisa na życie dziecka, miłość, akceptacja, czas, obecność - to posag, który liczyć się będzie nawet gdyby przyszły dziejowe zawieruchy.

Tęsknię też, jak Autorka Wieczornego, do pisania o niczym i pewnie po warsztatach przyjdzie taki czas - wraz z tłumaczeniami głębokich wykopów. Bo przy układaniu słów w ciągi wypoczywam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz