wtorek, 25 października 2011

z codziennika

Ciekawych tego, czy udało mi się spełnić obietnicę daną Andy'emu na temat wersalskości naszego obejścia po zakończeniu projektu Program 1, chcę poinformować, że nie udało mi się. Choć z drugiej strony dopiero co przypomniałam sobie fakty historyczne, które mówią, iż brud w Wersalu w czasie jego rozkwitu przechodził ludzkie pojęcie, a dolny poziom pałacu zajmowały samorzutnie tworzone toalety. W tym sensie jest u nas lepiej.

Boski natomiast stwierdził, iż wyjdziemy z impasu wspólnymi siłami, codziennie po trochu. I tak jego globalne spojrzenie na sprawy doskonale współgra z moją wycinkowością. Gdy zatem wycieram z kurzu każdy centymetr pianina, którego przecież i tak nie widać zza fotela z odzieżą, boski szuflą do odśnieżania odgarnia wolne przestrzenie podłogi.

Nasz syn Grzybek wśród swoich rysunków odnajduje zaginione faktury.

1 komentarz: