Miałam stłuczkę.
Na szczęście auto jeździ, a nawet otwierają się wgniecione drzwi.
Wina ponoć obopólna, ale bardziej moja, jak twierdził tamten. Nie upierałam się, choć wiem, że raczej bardziej auto dostawcze było winne niż ja. W końcu to on wjechał we mnie, a nie odwrotnie.
Ale co tam. Każde z nas pojechało w swoją stronę, bo mandaty przerosłyby koszty blacharza.
Gdy usłyszycie chrzęst i skrzypienie, znaczy że gdzieś w pobliżu zaparkowałam i właśnie wysiadam z samochodu. Nie, żebym ja sama tak się posunęła w latach i kondycji na skutek nadmiaru wrażeń. To tylko drzwi, tylko drzwi o nadkole.
Drzwi rzecz nabyta.
Dobrego dnia!
dobre;)
OdpowiedzUsuńGratuluję pogody ducha w takiej sytuacji. Pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńmero