poniedziałek, 24 października 2011

pejzaż po programie

Kawę dopijam, ilość otwartych kart przeglądarki potwierdza jedynie, iż lista "things-to-do" odłożonych na "po Programie " jest niemała i powoduje pewne poczucie przytłoczenia. Dodatkowo, podczas naszej weekendowej nieobecności w domu, przez uchylone okno musiała wlecieć do nas trąba powietrzna, która powyrzucała z szaf odzież jesienno-zimową oraz letnią, zabawki dzieci, a także spustoszyła lodówkę - dobrze, że nie zabrała octu, keczupu i żarówki. Nie wiadomo, co sprzątać najpierw, a przecież obiecałam boskiemu Andy'emu, że nasz dom zalśni jak Wersal.

Poza tym ścigają mnie zleceniodawcy. Jeden napisał krótki list, z którego zapamiętałam jedynie słowo "deadline". Drugi myśli, że w zeszłym tygodniu odesłałam mu tłumaczenie artykułu również o próbnych obciążeniach pali prefabrykowanych. Pewnie jest to jakimś unikaniem konfrontacji z mej strony, że nie dałam znać, iż tekstu zelconego nawet nie otworzyłam z załącznika. Zastanawiam się, czy jeśli w dodatku - w związku ze zgubieniem faktur za telefon - odetną mi połączenia wychodzące, będę mogła nazwać wszystkie te niesprzyjające okoliczności "prześladowaniem za wiarę"?

W myślach łączę się z tymi współorganizatorami, którzy mają podobnie i zastanawiam się, czy dopadają ich podobnie banalne acz palące kwestie jak brak wypranych skarpetek czy dziecięcych spodni.

A przecież czeka nas teraz świętowanie zakończenia projektu Program 1, Radio Wrocław.

2 komentarze:

  1. Faktury za telefon zawsze gubię, a nawet jeśli nie zgubię, to płacąc, nie patrzę na kwotę - przelewam pi razy drzwi w tytule wpłaty pisząc miesiąc;) - księgowe klną pewnie księgując wpłaty;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalazły się, znalazły! teraz muszę poszukać pieniędzy na koncie...

    OdpowiedzUsuń