Rycina 1. Przejście podziemne na Rondzie Roegana. Drobne pacholę o kaukaskiej urodzie, w koszuli tak szarej jak niebo, co się dziś odbija w kałużach, gra na akordeonie. Niby dla monet w futerale, ale jakby bardziej dla siebie i bez wysiłku, bez nut, bez nerwowości. Gra muzykę z "Amelii". Nie, żeby ten film należał do szczególnie lubianych, ale przejście pod ziemią napełnia się aromatem kawy i francuskiej bagietki. Wysiłkiem woli nie przystaję, lecę dalej odebrać uczennicę. Mogłabym bowiem w tę muzykę wrosnąć i co wtedy.
Rycina 2. Ośrodek rehabilitacyjny, dzieci wybiegają z zajęć i Grzybek też. Bierze moją twarz w swoje dłonie i mówi, Mamo, wszystko dobrze robiłem. Z końca korytarza wypada maleńka kruszynka z zespołem Downa i ja dziś nie widziałam ładniejszego uśmiechu niż ten jej na widok starszej siostry.
Rycina 3. Storczyk, orchis phalaneopsis, na parapecie. Boski to sprawił będąc w poniedziałek w sklepie sieciowym dla majsterkowiczów. Żeby nie przegapić dnia kobiet. A ja tak lubię storczyki i tak nie umiem ich sobie kupować.
Rycina 4. Dzwonek niespodziany. U drzwi tata z kwieciem dla mnie i Skakanki. Czuję się, jakby znowu miała 10 lat i to znowu jest TEN dzień. Tatowo-Kwiatowy. Pamiętam, jak wtedy tulipan stał w butelce po śmietanie, aż mu płatki nie opadły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz