Boski Andy naprawiał koło od roweru cały wieczór. Moczenie dętki w wannie, klejenie, śrubki, łyżeczki do herbaty jako śrubokręty.
Na drugi dzień przysłał sms: złamałem kierownicę.
Całoroczny rower Boskiego ma dwadzieścia cztery lata. Z rzeczy, które przetrwały w nim od nowości, została chyba tylko rama.
Kalendarz mam. Wpisuję w nim jutrzejsze wyjście w góry na cały dzień. Doprawdy nie wiem, jak przetrwaliśmy zimę - dziś, przy możliwościach otwierających się wraz ze słonecznym niebem i pąkami, wydaje się to aktem heroicznym.
Rower, nogi, buty do chodzenia po górach. Zapomniałam, że to wszystko jest i w moim spisie inwentarza.
gór zazdroszczę
OdpowiedzUsuńa tu mała wycieczka w inne rejony cyberprzestrzeni... bosmanie Okruszku jak na mój gust- to jest to o co chodzi !!! odetchnęłam ... bo jakby trochę bardziej mieszczę się "w ramach" blogowego portu... bo już miałam wrażenie że sobie dryfuję i że nie mój ten morski prąd
echhhh na Okruchy zawsze można liczyć :) choć policzyć ich się nie da !!!