sobota, 16 listopada 2013

egzamin

Zmierzam wcześnie na egzamin Dear Jacket, którego formalności spoczywają na mnie. Bardzo przejęta, bo jak ja zawalę z jakimś punktem, to jej wysiłek będzie na marne. Jest wcześnie, choć dzień zaczął się jeszcze wcześniej i tylko obawa taka, że niedługo dni zaczną przechodzić płynnie jedne w drugie bez żadnej już przerwy na to, co potocznie nazywamy odpoczynkiem nocnym.

Zaopatrzona w piknik, z myślą, żeby punktualnie, wjeżdżam z podporządkowanej prosto pod auto, co z okrutnym piskiem opon bardzo blisko po lewej ratuje nas przed komplikacjami.  W lusterku widzę, że kierowca chce mi coś powiedzieć, bo pędzi za mną. Zatrzymuję naszego złomka i od razu składam rozłożyste przeprosiny, na co pan wykłada mi zasady zdrowego rozsądku i przepisów ruchu drogowego. A ja robię się mała, i mniejsza, i łzy jak grochy z tak starannie nałożonym pudrem płynnym, a potem sypkim, brudzą mi szalik. I bardzo go przepraszam ponownie, ale naprawdę tego wszystkiego jest za dużo, myślę, i jak to możliwe, że NIE WIDZIAŁAM obiektu wielkości samochodu osobowego. Nie wiem.

Dear Jacket leci na egzaminie jak luxtorpeda. Dyskretnie podziwiam cały rok nauki i bardzo angażującej pracy z parami, które zmagają się często z wieloma latami niepłodności. W czasach, gdy dzieci bywają sprawą kłopotliwą, tak wielu ludzi nie może się ich doczekać. I tak często wciska się im, czekającym, najgorszy kit.

Konwertuję pliki w kanał powietrzny i dziesiątki stron testów do koperty zwrotnej do USA. I mam nadzieję, że Dear Jacket właśnie uczyniła kolejny krok od FertilityCare Practitioner Intern do certyfikowanej FCCP.

5 komentarzy:

  1. Współczuję serdecznie doświadczenia - dobrze, że się tak skończyło. I naprawdę MOŻNA nie zauważyć takiego obiektu. Nie wiem jak, ale można.
    Gratulacje dla Szanownej Egzaminowanej.

    Na Lukstorpedę to poszedł właśnie mój syn... wyposażony w zaklęcia i nadzieję na odziedziczoną po rodzicach odrobinę zdrowego rozsądku... z ciągnącą się jak szalik obawą matczyną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Mam nadzieję, że syn był zachwycony. ;)

      Usuń
    2. Był. I nawet pogował (!). I meldował sie grzecznie smsem co godzinę. No anioł normalnie (!?).

      Usuń
  2. Oj tak, dzieci oczekuje wiele par, małżeństw, kobiet, mężczyzn. Najgorsze jest to, że często w tym oczekiwaniu są tacy samotni i bez profesjonalnej opieki medyczne czy psychologicznej. Niech Dear Jacket osiąga sukcesy w dalszych zmaganiach z tym trudnym tematem. A Ty uważaj na lewo... :-) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Często pozostaje im wróżenie z fusów i drogie, niehumanitarne procedury. Tak zostałam kibicem NaProTechnologii i Modelu Creightona. Bo traktuje pacjenta jak istotę rozumną - i razem z nim szuka przyczyn i rozwiązań.

      Usuń